Przyszłość chyba każdej branży opiera się coraz bardziej na automatyzacji i robotyzacji procesów produkcji. Nie wszędzie jednak sam robot może wykonać każde działanie, niekiedy „czynnik ludzki” jest bowiem nadal niezastąpiony. Jak więc sprawić, by maszyna i człowiek mogli ze sobą kooperować?
Automatyzacja produkcji jest tym, co nikogo w branży drzewnej już nie dziwi. Coraz bardziej wyspecjalizowane maszyny pozwalają na pracę wydajniejszą, tańszą i bezpieczniejszą. Zaletą maszyn jest też powtarzalność produktu, który wytwarzają.
Czas biegnie jednak nieubłaganie, a przemysł nie stoi w miejscu. Kolejnym krokiem, doskonale widocznym chociażby podczas tegorocznej Dremy, jest robotyzacja. Nie da się ukryć, że roboty coraz śmielej wkraczają także do branży drzewnej i meblarskiej. To kolejny krok ewolucyjny, a niekiedy nawet rewolucyjny, który cała branża wykonuje. I robi to w niesłychanym tempie.
Jednak człowiek nadal jest ogniwem, które w procesie produkcji jest, i zapewne jeszcze przez długi czas pozostanie – przynajmniej w niektórych procesach – niezastąpione. Jak więc połączyć jego pracę z pracą robotów, by była ona bezpieczna, wydajna i nie ograniczała? Odpowiedzią na taką potrzebę może być cobot.
Bezpieczny towarzysz w hali produkcyjnej
Cobot to powszechnie przyjęte w branży określenie robota przemysłowego współpracującego. Koncepcję urządzenia tego typu stworzyła firma Universal Robots z Danii. Ogólną koncepcją tego rozwiązania jest umożliwienie bliskiej współpracy pomiędzy człowiekiem a robotem, bez ograniczeń w postaci ogrodzeń zabezpieczających, jednak z uwzględnieniem zasad bhp. Coboty bowiem mają być bezpieczne.
– Roboty stają się coraz popularniejsze w przemyśle, i to praktycznie w każdym. Nasz ma jednak pewną cechę, która wyróżnia go pośród innych, które można było oglądać choćby podczas targów Drema w Poznaniu. Nasz robot jest bowiem w stanie pracować ramię w ramię z człowiekiem. Jest to robot bezpieczny – mówi Sebastian Pokorski z firmy ANIRO.
– Czym różni się od typowego robota, poza rozmiarem? Głównie tym, że nie jest w stanie wyrządzić człowiekowi krzywdy. Duże roboty muszą być ograniczane klatkami czy ogrodzeniami, które mają zapewnić bezpieczeństwo ludziom, którzy przebywają w hali. Gdy operator chce do takiego robota podejść, musi go wyłączyć, ponieważ w innym wypadku może ulec wypadkowi, i to poważnemu. Nasz cobot natomiast może pracować z człowiekiem w sposób bezpieczny.
Siła tego robota jest na tyle niewielka, że – jak zapewnia Sebastian Pokorski – nie jest w stanie zrobić krzywdy, co najwyżej może zedrzeć naskórek przy bliższym kontakcie z człowiekiem.
– Jeśli ten robot w nas uderzy, to automatycznie się wyłączy. Jeśli natomiast duży robot zrobi to samo, to jest duża szansa na to, że „wyłączeniu” ulegnie człowiek, a maszyna nadal będzie działać i robić swoje. Różnicę w tym wypadku robi przede wszystkim rozmiar obu tych robotów. Nasz jest niewielki, o udźwigu rzędu 15-20 kilo, do tego wolniej się porusza. To jednak właśnie gwarantuje, że jest bezpieczny.
„Szczotka”, która może więcej
Doświadczenie firmy ANIRO, która projektami automatyki przemysłowej zajmuje się od ponad 40 lat, związane jest z licznymi branżami. Zasadniczo, jak mówi jej przedstawiciel, nie ma takiej, w której by toruńska firma nie działała. Jednak idea cobotów wywodzi się w prostej linii od projektów automotive, branży, która na robotyce opiera się chyba w największym stopniu.
Nadszedł jednak moment, w którym ANIRO zdecydowało się na podbój przemysłu drzewnego.
– Nasz model polega zasadniczo na podejmowaniu współpracy ze specjalistami z danej branży. Tak naprawdę programisty robotów nie interesuje jej rodzaj. Jednak wiele technologii już znamy, ale nie jesteśmy świetni w każdej z nich. Dlatego korzystamy z doświadczeń fachowców.
Wybór firmy z Torunia padł na POLISHSTYL, producenta m.in. szczotek i materiałów ściernych. Z tej kooperacji narodził się pomysł zastosowania cobota w procesie szlifowania czy szczotkowania drewna bądź materiałów drewnopochodnych.
Prezentowany na Dremie cobot szlifujący wyposażony był w unikalną głowicę PolishStyl w technologii wymiennych szczotek ściernych, która przystosowana jest do szlifowania frontów profilowanych, ryflowanych i wszelkich elementów krzywoliniowych. Jednak możliwości zastosowania tego rozwiązania są praktycznie nieograniczone.
– Zaprojektowana do pracy z cobotem głowica PolishStyl to tylko namiastka możliwości technologicznych tego rozwiązania – wyjaśnia Mirosław Kozera, dyrektor techniczny POLISHSTYL. – Jako polski producent technologii szlifierskich z 20-letnim doświadczeniem, jesteśmy w stanie wyprodukować praktycznie każde narzędzie ścierne, także do nietypowych realizacji, i powiązać je z cobotem ANIRO.
Co istotne, takich głowic, w toku produkcji, można wykorzystać kilka i automatycznie je zmieniać, według zadanego programu. I to bez udziału operatora, bowiem cobot zrobi to samodzielnie.
– Wyzwaniem dla nas, jako projektantów aplikacji, było dopasowanie głowicy do narzędzia de facto skończonego, jakim jest nasz cobot. Więc musiało od podstaw powstać tak zwane sprzęgło, czyli element, który łączy robota z głowicą. Naszym zadaniem było więc stworzenie elementu dynamicznego, który obraca głowicą i który jest powiązany z elektroniką robota w taki sposób, by ta była w stanie głowicę odpowiednio uruchamiać – tłumaczy Sebastian Pokorski.
Zadanie to nie było jednak aż tak skomplikowane dla specjalistów z ANIRO, by mu nie podołali. Efektem jest prototypowy model, który można było oglądać na wspólnym stoisku POLISHSTYL i ANIRO podczas Dremy. Jednak firma z Torunia nie ogranicza się do tzw. gotowców. Nie ukrywa, że to produkt high-tech rodem z Chin, produkcji firmy Han’s, który może dostosować do różnorakich potrzeb czy wymagań klientów. A jako że ma doświadczenie w wielu branżach, czerpie z nich pełnymi garściami.
– Nie produkujemy de facto tych robotów, tylko jesteśmy przedstawicielem producenta, który dopasowuje je do oczekiwań klienta. Nasi specjaliści są w stanie doradzić, jakie rozwiązania można zaimplementować w danym rodzaju przemysłu, i są także w stanie odpowiednio cobota zaprogramować do pracy. Oczywiście klient może także zamówić samo urządzenie i, jeśli dysponuje wiedzą lub własnymi specjalistami, samodzielnie je przystosować.
Uniwersalny pod wieloma względami
Robotyzacja produkcji w oparciu o cobota pozwala na jego zastosowanie w praktycznie każdym, w kontekście powierzchni, zakładzie. Jego możliwości współpracy z człowiekiem, współpracy bezpiecznej, nie wymagają stosowania dodatkowych zabezpieczeń, co jest – jak już wiemy – jednym z plusów tej maszyny. Co jednak jeszcze może zachęcić do inwestycji w tak – co by nie mówić – przyszłościowe narzędzie?
– Powtarzalność produkcji. Cobot pozbawiony jest wad ludzkich, nie myli się i nie ma problemów z koncentracją. Wydajność. Maszyna bowiem może pracować non stop, bez konieczności robienia sobie przerw, w trudnych warunkach – wylicza Sebastian Pokorski.
To jednak nie wszystko, bowiem projekt, jaki powstał we współpracy z POLISHSTYL, pokazuje coś jeszcze, a mianowicie to, że wykorzystanie cobota pozwala na pracę praktycznie z każdym surowcem i w każdej płaszczyźnie.
– Cobot daje nam sporą swobodę, ponieważ działa w kilku osiach, a dokładnie w sześciu. Dzięki temu może on, jak choćby w przypadku szlifowania, niejako „wejść” w każdy zakamarek surowca. I jest narzędziem uniwersalnym, ponieważ doskonale komunikuje się z innymi narzędziami, jak choćby systemy wizyjne czy zautomatyzowane czytniki kodów QR. A to zwiększa, i to znacznie, możliwości jego zastosowania.
Firma ANIRO rzecz jasna, poza sprzedażą, programowaniem i montowaniem robotów, gwarantuje ich działanie i serwis w Polsce. Nie trzeba się więc martwić tym, że jak coś nie będzie działać należycie, zostanie się bez robotycznego pracownika.
Przyszłość ma stalowe ramię Przyszłość na informatyce, robotyce i automatyce produkcji stoi, szczególnie w tych sektorach, które do najprostszych nie należą. A praca z drewnem do nich się zalicza. Wykorzystanie cobota nie tylko może przynieść wymierne finansowo skutki, mimo początkowej, dość znaczącej inwestycji finansowej, ale przede wszystkim zapewnić wysoką jakość produkcji, a także zniwelować niebezpieczeństwo dla ludzi, którzy wspólnie z robotem pracują. Warto więc bacznie obserwować, co w tej materii firma z Torunia ma do zaoferowania. A skoro już w świat drzewiarzy i meblarzy – przy pomocy POLISHSTYL – weszła, i ścieżki zostały przetarte, trzeba z tego faktu korzystać.
~basza