Maksymalne wykorzystanie surowca

Maksymalne wykorzystanie surowca

Zakup maszyny zazwyczaj oznacza jedno – albo potrzebę zwiększenia produkcji, albo próbę „łatania” jakiegoś problemu. W przypadku Mariusza Grzegorczyka obie te przesłanki zostały spełnione, ale było także „coś jeszcze”.

Zakład Stolarski Iwony i Mariusza Grzegorczyków specjalizuje się w produkcji szkieletów do mebli. W tym celu surowiec, po obróbce, który trafia do zakładu, musi zostać odpowiednio dopasowany do potrzeb klientów, z którymi firma współpracuje. A to oznacza w dużej mierze odpowiednie jego przycięcie. Jeszcze do niedawna odbywało się to metodą ręczną na piłach stołowych, jednak czasy i potrzeby się zmieniły, a co za tym idzie – zapadła decyzja o zakupie maszyny, optymalizerki, produkcji polskiej od METAL-TECHNIKI.

Od ręki ma wielkie znaczenie

– Maszynę mam od dwóch miesięcy. Wcześniej formatowaliśmy deski do produkcji szkieletów meblowych, w czym mój zakład się specjalizuje, na piłach stołowych. Dawaliśmy radę, ale było coraz ciężej. Raz, że musiało cały proces obsługiwać dwóch pracowników, a dwa, gdy przyszło spore zamówienie, a więc trzeba było przerobić dużo surowca, stwierdziłem, że musimy coś wymyśleć, no bo się po prostu dalej tak pracować nie da – mówi właściciel zakładu.

Wybór, przemyślany i przeanalizowany, a także „przegadany” podczas targów Wood Tech Warsaw Expo w Nadarzynie, zaowocował zakupem optymalizerki OWD-1600, produkowanej przez Metal-Technikę.

– Postanowiłem postawić na polską markę. Zachodnie maszyny są fajne, są okej, ale jest jeden problem – serwis. A dokładnie – jego czas. W tej kwestii mam złe doświadczenia, a w procesie produkcji przestój oznaczać może spore problemy. Dlatego postawiłem na producenta z kraju, z którym bez problemu można się porozumieć.

Mariusz Grzegorczyk podkreśla, że bariera językowa, choć może niebędąca czymś, czego nie da się obejść, była także podstawą decyzji zakupowej, bowiem obsługa maszyny w rodzimym języku to także plus. A taką, i to w formie bardzo prostej i intuicyjnej, oferuje optymalizerka OWD-1600.

– Co prawda z serwisu jeszcze nie korzystaliśmy, bo maszyna jest jeszcze „młoda”, ale wiemy, że z czasem i do tego dojdzie, bo są części, które się po prostu zużywają. Nie ma rzeczy niezniszczalnych. Natomiast zadowolony jestem i ja, i moi pracownicy, z systemu obsługi optymalizerki. Chłopaki dają sobie radę. A to nie są jacyś informatycy czy technologowie, jak to ma miejsce w dużych zakładach. Pracujemy z ludźmi, których mamy. A ja mam dwóch młodych chłopaków, którzy tę maszynę obsługują, i dają sobie z nią doskonale radę. Nawet jeden z moich starszych pracowników, mimo początkowych oporów, szybko się przekonał, że to nie tylko nic strasznego, ale też coś, co pozwala na szybszą i przede wszystkim łatwiejszą pracę.

Mariusz Grzegorczyk podkreśla, że system receptur, które w swojej maszynie zastosowała Metal-Technika, jest bardzo intuicyjny. A że produkuje on różne szkielety mebli, a więc musi optymalizować surowiec na różny sposób, taka prostota i łatwość wyboru odpowiedniego programu bardzo mu – i pracownikom – pasuje.

– Nie musimy kombinować, co i jak, szukać odpowiednich wielkości, wszystko jest jasno i prosto opisane – podsumowuje właściciel optymalizerki.

Optymalizuje niemal w 100 procentach

Optymalizerkę OWD-1600 charakteryzuje jeszcze coś. Prędkość. I jeszcze coś…

– Tak, to szybka maszyna. Ale najważniejsze jest to, że dzięki niej moi pracownicy, którzy na niej pracują, mają znacznie lżej. My jej jeszcze nie wykorzystujemy w pełni, więc potencjał jest.

Zakład Mariusza Grzegorczyka jest właśnie rozbudowywany. Dlatego też z jednej strony prędkość i możliwości optymalizerki nie są w pełni wykorzystywane, a z drugiej strony nie może on – z powodu braku miejsca – całkowicie zautomatyzować produkcji.

– Nie mam stołu odbiorczego, bo w ogóle nie mam miejsca na niego. Ale w przyszłości będzie miejsce i będzie stół odbiorczy. W tym nowym zakładzie maszyna będzie mogła działać na pełnych obrotach i pokazać, na co ją stać – zapewnia. – Nasz zakład jest mały, ale właśnie go rozbudowujemy, ponieważ chcę zwiększyć jego możliwości.

A te, jak sam Mariusz Grzegorczyk wspomina, mają potencjał. Wszak meble produkowane są ciągle, a więc potrzeby na szkielety meblowe, okuwane i przekazywane do tapicerowania, są spore. Ich producenta martwi tylko brak chętnych do pracy, co jest także pokłosiem jego decyzji dotyczących zakupu maszyn, które produkcję zautomatyzują – jak optymalizerka Metal-Techniki. Niemniej jednak w dziedzinie, którą się zajmuje, wielu procesów zautomatyzować nie można, pozostaje więc praca ręczna.

Optymalizerka OWD-1600, pracująca w zakładzie Mariusza Grzegorczyka, pozwala mu na takie zoptymalizowanie surowca – który do tanich nie należy – by w pełni go wykorzystywać.

– U mnie praktycznie nie ma pozostałości poprodukcyjnych. Staramy się maksymalnie wykorzystywać zakupiony surowiec. I ta maszyna w tym procesie bardzo nam pomaga.

Pomaga w tym także dobre oświetlenie. W tym wypadku to lampy LED – pozwalające na oszczędzenie nie tylko pieniędzy z tytułu mniejszych opłat za prąd, ale też stresu i czasu. Im bowiem jaśniej, tym łatwiej dostrzec wszelkie wady surowca, a także czyhające podczas pracy zagrożenia. Rafał Cygan, właściciel firmy Metal-Technika, utworzył spółkę córkę LEVEL LED, oferującą wysokiej jakości lampy w bardzo szerokim spektrum świecenia – aż do 215 lm/W, w zależności od wybranego produktu, które dodatkowo można zaprogramować w taki sposób, by automatycznie zmniejszały intensywność świecenia, lub po prostu gasły, w momencie, gdy na stanowisku nie ma operatora. Systemy oświetleniowe Level LED funkcjonują już w kilkunastu zakładach na terenie Polski. Ich użytkownicy nie kryją zadowolenia – przede wszystkim ze zwiększenia bezpieczeństwa pracy, większej kontroli nad jakością produktów opuszczających przyzakładowe magazyny, ale też dlatego, że widzą, jaki pożytek ekonomiczny płynie z takich zastosowań. I dlatego też coraz więcej użytkowników urządzeń Metal-Technika inwestuje w na wskroś nowoczesne i inteligentne oświetlenie LEVEL LED.

Wspierać rodzimych producentów

Mariusz Grzegorczyk poleca wszystkim, którzy o zakupie nowej maszyny myślą, by wcześniej przejechali się po targach czy showroomach, a może i innych zakładach, i popatrzyli, jak dana maszyna pracuje. Nic bowiem tak nie pomaga w podjęciu decyzji, jak naoczne przekonanie się, że jest ona tym, czego dany producent szuka. Sam często gości w swoich progach tych, którzy właśnie chcą dokonać jakiegoś zakupu, więc wie, o czym mówi.

– Warto zobaczyć maszynę na żywo, podczas pracy. To dużo daje.

Warto też zwracać uwagę na to, co już zostało powiedziane – serwis i jego dostępność. Myślenie przyszłościowe bowiem może zaoszczędzić sporo pieniędzy, czasu i nerwów. – Ja wspieram także polskie firmy. Bo warto inwestować w naszych producentów – puentuje Mariusz Grzegorczyk.  

~Bartosz Szpojda