Optymalizerka wykorzystywana podczas produkcji nart

Optymalizerka wykorzystywana podczas produkcji nart

Drogi do odnalezienia własnego miejsca w biznesie są niekiedy kręte niczym szlaki narciarskie, i tak jak na nich, tak i w życiu można doświadczyć sukcesów i porażek. Bardzo dobrze wie o tym firma rodzinna Białasów, która z tematyką narciarską ma wiele wspólnego – choćby dlatego, że elementy nart produkuje.

Początek kapitalizmu w Polsce był dla wielu przedsiębiorców czasem wyzwań i wyborów. Pieczarki, kwiaty, kurczaki, drewno – oto część dylematów dotyczących profilu produkcji, jakie przeszedł założyciel Tartaku Białas, który swą siedzibę ma nieopodal Pszczyny. Dzisiaj, po latach różnych zmian i zawirowań, hale zakładu opuszczają już nie płody rolne, kwiaty czy drób, a pełnowymiarowe produkty drewniane, i to nie byle jakie, bo poza elementami konstrukcji dachowych firma, założona przez Jerzego (seniora) i kierowana przez syna Marka, produkuje także elementy nart, desek snowboardowych, kite-ów czy wake-ów. Aby jednak być na rynku „kimś” w tej dziedzinie, firma potrzebowała czegoś, co w takiej nietypowej produkcji ją wspomoże. Wybór padł na optymalizerkę od METAL-TECHNIKI.

Wydajnie i bezpiecznie. I szybko

– Potrzebowaliśmy czegoś, co będzie pracowało szybko, wydajnie i bezpiecznie. Szczególnie ten ostatni element był dla nas ważny. To znaleźliśmy w tej maszynie – mówi Marek Białas, zapytany o powody takiej decyzji zakupowej. – Tu, w przeciwieństwie do maszyny, którą użytkowaliśmy wcześniej, wszelkie elementy tnące są zabudowane. Nie istnieje więc ryzyko, że któraś z naszych pracownic dozna uszczerbku na zdrowiu. Dzięki niej zminimalizowaliśmy też obciążenia pracą. Wcześniej nasze pracownice narzekały, że już je ręce bolą od wkładania w maszynę kolejnych kawałków drewna. Teraz mają luksus zapewniany przez automatykę.

To jednak nie jedyna kwestia, która skłoniła firmę do zakupu optymalizerki. Właścicielom tartaku zależało także na szybkości pracy i wydajności. Przy produkcji elementów do nart czy desek, przy których maszyna jest wykorzystywana, ważne jest bowiem dokładne wymanipulowanie materiału.

– Drewno różnego gatunku, szczególnie pozyskiwane z naszych okolicznych lasów, to sęki oraz różnego typu wady, które trudno niekiedy wyeliminować, a tego oczekuje nasz klient.

I w tym właśnie procesie człowieka wspomaga maszyna, oczywiście nie w pełni, bo jednak zaznaczać surowiec ktoś musi, a w tym wypadku to zadanie wykwalifikowanych pracownic.

– Pewnie gdyby nie te sęki, mogłyby za prędkością tej optymalizerki nie nadążyć – śmieje się Marek Białas, pytany, jak wygląda codzienna praca żeńskiej części zespołu z maszyną od METAL-TECHNIKI.

I choć jej właściciel się śmieje, to jest to szczera prawda, ponieważ ta maszyna potrafi pracować niezwykle wydajnie i bardzo szybko. W przypadku tak „delikatnego” materiału, jakim są elementy klejone do nart i im podobnych sprzętów sportowych, narażonych na silne napięcia, nie prędkość jest najistotniejsza.

– Dla nas liczy się dokładność i ergonomia pracy. I to po zakupie dostaliśmy.

Sprzeczka o długość stołu

Oglądając wraz z Markiem Białasem zakład pod Pszczyną, trudno nie zauważyć, że właściciel inwestuje nie tylko w maszyny, ale i w elementy decydujące o opłacalności biznesu.

– Na jednej z hal założyliśmy panele. Ale naszym powodem do dumy jest generator cieplno-prądotwórczy, który działa u nas od 2012 roku!

To urządzenie, które pracuje cały czas, przez 7 dni w tygodniu. Nie tylko zaopatruje zakład w energię elektryczną, która powstaje z resztek surowca przetwarzanego w procesie obróbki drewna, ale także generuje ciepło. A jakby tego było mało, także zarabia.

– Generator pracuje także wtedy, kiedy zakład stoi, jak choćby w weekendy. Wtedy to, co wyprodukuje, trafia do sieci.

To jednak, po ostatnich zmianach legislacyjnych w tym zakresie, nie przynosi już tak dużego zysku.

– Jest gorzej. Ale mimo tego oszczędzamy na tym, co sami zużywamy. To duży plus.

To szczera prawda, bowiem w czasach, gdy elektryczność do taniej nie należy, takie rozwiązanie wydaje się być nieomal idealnym.

– Trzeba szukać oszczędności, bo rynek jest niepewny. Jako producenci drewnianych elementów budowlanych, wiemy, że nie jest łatwo. Dlatego cieszymy się, że mamy też inne możliwości produkcyjne. I odpowiednio dobrane do nich maszyny.

Skoro tak, to trzeba zapytać, jak z tym dopasowaniem optymalizerki od METAL-TECHNIKI było, czy trzeba było dokonywać jakichś ulepszeń lub usprawnień w hali, może wzmocnień podłogi, wszak wcześniej był tu prowadzony zupełnie inny rodzaj produkcji.

– Nie musieliśmy jakoś specjalnie inwestować, nowa maszyna po prostu zajęła miejsce starej, a że jest łatwo regulowana, to nie było z tym większego problemu.

Ten natomiast pojawił się w momencie konieczności podjęcia decyzji o długości stołu podającego.

– Tak, mieliśmy z ojcem różne zdanie na ten temat – z lekkim uśmiechem wspomina Marek Białas. – Tato chciał czterometrowy, ja dłuższy, żeby w razie nietypowych zleceń nie było problemu je zrealizować. Rozsądził nas dopiero pan Piotr Falana z Metal-Techniki, który powiedział nam, że on wszystko wymierzy i powie nam, co proponuje. I faktycznie przyjechał, pomierzył i powiedział do mojego taty: „Syn ma rację, że się zmieści”. I tak mamy stół dłuższy, sześciometrowy. I ta długość już przynajmniej raz się przydała!

Działa bezawaryjnie

Pytam Marka Białasa o to, jakie usterki i awarie wydarzyły się od momentu zakupu optymalizerki, wszak nie ma urządzeń idealnych.

– Z winy maszyny? Żadna. Raz nieco „sfiksowała”, ale to z naszej winy, bo coś namieszaliśmy w ustawieniach. Poza tym nic się nie wydarzyło. A i wtedy wystarczył jeden telefon i natychmiast dostaliśmy podpowiedź, co trzeba zrobić, żeby maszyna znów działała poprawnie. Zrobiliśmy, co nam kazano, i było po problemie.

Aby jednak takich historii uniknąć w przyszłości, trzeba o maszynę dbać.

– Pan Piotr uprzedził nas już na wstępie, że ta optymalizerka musi być w niektórych miejscach szczególnie dokładnie przedmuchiwana. Robimy to systematycznie i może dlatego nie mamy żadnych kłopotów. Najmniejszych.

Spadkobierca tartaku spod Pszczyny wspomina jeszcze o jednej rzeczy, która w optymalizerce METAL-TECHNIKI bardzo przypadła jemu i pracownikom do gustu.

– System sterowania. Prosty, intuicyjny i niewymagający z naszej strony jakiegoś specjalnego kombinowania. Nawet jak chcę zrobić krótką partię innego sortymentu, wystarczy chwila, dwa-trzy naciśnięcia na panelu – i wszystko jest gotowe do innego rodzaju elementów, które potrzebujemy otrzymać. Gdy więc, Drodzy Czytelnicy, będziecie w te wakacje serfować po morzach i oceanach, a zimą po górskich stokach, wspomnijcie, że – być może – pod Waszymi stopami dzielnie sprawuje się deska lub narty, które mają w sobie część pracy wykonywanej przez rodzinę Białasów i optymalizerkę METAL-TECHNIKI.  

~Bartosz Szpojda