Bardziej liczyli na wskazówki niż na pochwały

Bardziej liczyli na wskazówki niż na pochwały

W Czerkasach mogliśmy w dwóch zakładach branży drzewnej i meblarskiej wrócić pamięcią do polskiej rzeczywistości sprzed 30 lat.

Choć przedstawiciele Połtawskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, goszczący wiosną grupę polskich przedsiębiorców, uczestniczących w branżowym wyjeździe szkoleniowym, zorganizowanym na obszarze wschodniej Ukrainy przez Polską Izbę Gospodarczą Przemysłu Drzewnego, właśnie we współpracy z Połtawską Izbą Przemysłowo-Handlową, mieli świadomość, iż zawożąc gości do Fabryki Mebli SILF w Połtawie, raczej niczym szczególnym nam nie zaimponują, to później przyznali, że bardziej liczyli na… kilka podpowiedzi, w jakim kierunku ukraińskie meblarstwo powinno zmierzać, żeby zaistnieć nie tylko na wschodniej Ukrainie. Ta bowiem dzisiaj jest głównym obszarem handlowej penetracji połtawskiego producenta, który z meblami zetknął się dopiero w 1992 r., a z ich produkcją – jeszcze później.

Meble są standardowe i wiele przy nich pracy ręcznej.

Zaczęli od mebli z Polski
– Początkowo zajęliśmy się sprzedażą mebli sprowadzanych… z Polski – mówił Alexander Granko, dyrektor Silf. – Rozchodziły się szybko, więc nasza działalność zaczęła przynosić dochody, zaś obserwowane zapotrzebowanie na meble skłoniło nas do realizacji pomysłu rozpoczęcia ich produkcji. W 1997 roku otrzymaliśmy kredyt z Europejskiego Banku Rozwoju, za który kupiliśmy kilka maszyn z rynku zachodniego. Ponieważ kompetentnych meblarzy trudno było pozyskać w Połtawie, gdyż region nie ma tradycji meblarskich, ściągnęliśmy z… Turcji kilku meblarzy, którzy uczyli nas produkcji mebli. I tak to się zaczęło. Jednak z handlu meblami nie zrezygnowaliśmy, organizując w centrum miasta oraz przy fabryce salony meblowe z wyrobami własnymi, ale też innych fabryk.
Gospodarz dostrzega, że w przyfabrycznym salonie zerkamy na zestaw metalowych krzeseł, ustawionych na postumencie z napisem Nowy Styl.
– Tak, to z waszej, polskiej fabryki – przyznaje. – Od lat z nią współpracujemy. Jest ona aktywna na ukraińskim rynku meblarskim, stąd jej wyroby w naszym salonie. Zresztą krzeseł i foteli tapicerowanych nie produkujemy, a sporo ich oferujemy, ponieważ współpracujemy z kilkoma dostawcami, w tym z Polski. Wciąż jesteśmy przedstawicielami handlowymi również kilku producentów krzeseł.

Maszyny u producenta skrzyń są mocno wyeksploatowane.

Rzemieślniczy charakter produkcji
Zanim gospodarze zaproszą nas do hal fabrycznych, oprowadzają po salonie, zapełnionym meblami pokojowymi, biurowymi, kuchennymi i łazienkowymi. Raczej z niskiej i średniej półki. No, może tylko zestawy mebli biurowych wyróżniają się wyższą jakością i niezłym wzornictwem, co gospodarze tłumaczą większą zasobnością portfela właścicieli firm urządzających sobie biura. Skoro szukają ładniejszych mebli, to takie sprowadza się od zewnętrznych dostawców, ponieważ macierzysta fabryka Silf nie posiada warunków technicznych i kadrowych dla takiej produkcji.
Przekonujemy się o tym chwilę później, w halach produkcyjnych po byłej fabryce przemysłu spożywczego, od której kiedyś dzierżawiono obiekty, a później wykupiono cały, dwupiętrowy budynek, o łącznej powierzchni 11 000 m2. Na część logistyczno-magazynową Silf ma 2 ha gruntu.
Dostrzegamy kilka markowych maszyn, choćby pilarkę formatową F45 do cięcia płyt firmy Altendorf czy okleiniarkę firmy Hebrock, albo wiertarkę bułgarskiego producenta. I właściwie to cały potencjał maszynowy, pozwalający dociąć płytę meblową na formatki, później okleić boczne płaszczyzny i wywiercić niezbędne otwory. Tak obrobione formatki da się już ręcznymi wkrętarkami skręcić w gotowe meble pokojowe czy kuchenne.
Dostrzegamy zaledwie kilku pracowników. Charakter całej produkcji jest raczej rzemieślniczy, w dużej części ręczny, przy wykorzystaniu prostych narzędzi.
Rozumiemy więc wcześniejsze wypowiedzi przedstawicieli fabryki, ciepło wypowiadających się o polskiej branży meblarskiej. Imponuje im nasze wiodące miejsce na światowej liście producentów i mają świadomość, jak daleko odstają od europejskiej choćby czołówki. Polscy przedsiębiorcy życzliwie wypowiadają się o podejmowanych działaniach i wspierają na duchu ukraińskich meblarzy, albowiem 30 lat temu zaczynali w podobnych warunkach, w upadłych państwowych fabrykach, bez doświadczeń produkcyjnych, sprzedażowych, marketingowych i całego zaplecza projektowego. Połtawski Silf jest dokładnie w tym samym miejscu. Nie ma co szukać na europejskich rynkach, a największy popyt jest na… najtańsze meble płytowe. Więc takie wytwarza! Dla szukających mebli z wyższej półki, sprowadza je do swoich salonów.
Po informacji, że zatrudniono właśnie projektanta, ktoś z gości podpowiada, że to dobry ruch i jakaś tam perspektywa dla fabryki mebli, bo z czasem miejscowe społeczeństwo, bogacące się w trakcie pracy w Polsce, Rosji czy w krajach zachodniej Europy, stać będzie na lepsze meble, oczekując lepszej jakości i modniejszego wzornictwa. Tym bardziej że fabryka zlokalizowała się w pobliżu trasy Kijów-Charków, więc gdy polepszy się stan ukraińskich dróg, ma szansę zaistnienia w salonach meblowych obu dużych miast.

Montaż solidnych skrzyń dębowych odbywa się już przy użyciu pneumatycznych pistoletów.

Pomysłowość i brawura
Wizyta w fabryce mebli, krótsza niż pierwotnie przewidywano, pozwoliła nam podjechać do niedaleko położonego zakładu produkcji palet i drewnianych skrzyń. Akurat w grupie polskich przedsiębiorców było paru producentów palet, o których rzeczywiście można powiedzieć „producenci”, a nie lokalni wytwórcy, więc ciągnie wilka do lasu, żeby zobaczyć, co czyni się w tej branży na Ukrainie.
Wielce jednak rozczarowująca to była wizyta, albowiem chyba niewielu polskich wykonawców palet rozpoczynało swój związek z tą branżą w tak trudnych warunkach.
Prywatny zakład też zlokalizowano w upadłym, porosyjskim zakładzie rolnym, urządzając produkcję w gospodarskich zabudowaniach, jako tako dostosowanych do nowej funkcji. O równej podłodze trudno nawet mówić. Typowe klepisko. Panujący półmrok, bo oświetlenie stanowisk pracy jest skąpe, jeszcze bardziej pogłębia negatywne wrażenie. Maszyny są mocno wyeksploatowane. W zadziwienie wprawia nas niewielki trak tarczowy, którym rozcina się grubą kłodę dębową. Średnica piły nie pozwala jej przeciąć na deskę za jednym przejściem poziomo pracującej piły, więc kłoda podcinana jest z bocznej strony, po czym jest obracana o około 90° i piła przesuwa się po całej długości. W ten sposób wycięty został brus, kierowany następnie do obrzynarki i do kolejnej, niewielkiej piły taśmowej, rozcinającej go na deski paletowe. I tak aż do skutku. Spora kupka trocin potwierdza, jak nieefektywna jest to metoda piłowania. Podziwiać tylko należy pomysłowość, graniczącą z brawurą, bo o bezpieczeństwie pracy nie sposób mówić.
Rozumiemy jednak, że szuka się sposobu poradzenia sobie z operacjami technologicznymi, pomimo braku odpowiednich maszyn.
Nie mamy wątpliwości, że przed tym producentem póki co nie ma wielkiej przyszłości. Nie mogliśmy porozmawiać z właścicielem, by zapytać, czy wiąże koniec z końcem. Z obliczeń producentów palet uczestniczących w misji wynika, że chyba nie! Drewno dębowe na Ukrainie znacząco zdrożało, a i płace muszą być wyższe, żeby kolejni pracownicy nie szukali wyższych wynagrodzeń w Polsce.

O bezpieczeństwie pracy przy tym traku nie sposób mówić.

Nie słychać odgłosów wojny, ale żołnierzy widać
Kiedy po godzinie opuszczamy ten zakład, padający śnieg tuszuje chaos panujący na placu. Ale jeszcze trudniej dotrzeć suchą nogą do autokaru, którym przemieszczamy się do Czerkas.
W tym regionie odwiedziliśmy trzy, znacznie ciekawsze firmy, o których już pisałem na tych łamach, więc opuszczamy Czerkasy z lepszymi wrażeniami i kierujemy się na lotnisko w Kijowie. PIGPD, którą reprezentował Rafał Gruszczyński, dopisuje sobie do dorobku tej kadencji kolejną misję gospodarczą, zaś prawie 20 jej uczestników poszerzyło swoją znajomość gospodarki drzewnej wschodniej Ukrainy, czyli regionów położonych najbliżej zbrojnego konfliktu z Rosją. Nie słychać odgłosów walk, ale w niektórych restauracjach mogliśmy spotkać żołnierzy, obficie obwieszonych medalami, relaksujących się przy różnych trunkach i posiłkach, raczej przyjaźnie nastawionych do gości z Polski i chętnie się z nami fotografujących. Na pytanie o bliski front, raczej unikali opowieści.