O rynku surowca i największych wyzwaniach jakie czekają firmy przemysłu drzewnego w najbliższych miesiącach rozmawiamy z Szymonem Karwowskim, dyrektorem handlowym Sylva Sp. z o.o., będącej częścią francuskiego koncernu PIVETEAU BOIS.
GPD: Pandemia napędziła sprzedaż produktów drzewnych, ale także kolosalne wzrosty cen surowca na całym świecie. Co wywołuje tę, obserwowaną od dwóch lat „gorączkę drewna”?
Szymon Karwowski: Według Dona Kayne’a, dyrektora generalnego Canfor –największej na świecie grupy tartacznej, do 2025 r. nie będzie równowagi między podażą a popytem na globalnym rynku drewna iglastego. Wtedy Europa będzie światowym liderem z produkcją 165 mln m³ i zapotrzebowaniem na poziomie 144 mln m³. Popyt na drewno iglaste wzrasta ze względu na wysoki poziom aktywności budowlanej na całym świecie. Obostrzenia przepisów, wynikające z redukcji CO2, będą nasilać się nie tylko w Europie. Wzrost świadomości społeczeństwa dotyczący ochrony planety, zrównoważonego rozwoju oraz bezsprzecznego faktu, że drewno jest jedynym materiałem budowlanym, którego ślad węglowy jest zerowy – a może być nawet ujemny przy krótkich łańcuchach dostaw – doprowadza do wzrostu popytu na drewno w krótkiej i dłuższej perspektywie czasowej.
GPD: Zapotrzebowaniu na drewno sprzyjały także lockdowny, gdyż ludzie pozamykani w domach, z nadmiarem wolnego czasu, zapragnęli upiększyć swoje ogrody i wyremontować nieruchomości…
S.K.: W 2020 roku popyt na drewno iglaste przekroczył podaż o około 14 mln m³. Branża naprawdę odczuła efekt tego deficytu w pierwszej połowie 2021 roku. Ostra zima w Skandynawii i dużo śniegu w Austrii doprowadziły do zmniejszenia przetarcia w tartakach, a w rezultacie do deficytu drewna w całym łańcuchu sprzedaży.
Aby przedstawić szerzej tę sytuację, cofnijmy się na chwilę do 2020 i 2021 roku. Ponadprzeciętny popyt doprowadza wręcz do paniki na rynku drzewnym. Jednocześnie poziom cen zwiększa się, a prognozy producentów są jednoznaczne – cena będzie rosła. Kontrakty terminowe na kłodę iglastą w Stanach Zjednoczonych biją rekordy. Średnia cena z ostatnich 43 lat wynosi około 350 dol., w maju 2021 roku cena ta osiąga poziom 1 500 dol. Przyczyn wysokich cen w USA można dopatrywać się w zwiększonym popycie. Polityka wysokich ceł na kłodę z Kanady za prezydentury Donalda Trumpa doprowadza do ograniczenia produkcji w tym kraju, a w rezultacie do masowego zamykania tartaków. Przychodzi Joe Biden – cła zostają zniesione – rusza produkcja, jednak bezwładność nie pozwala na szybkie dostawy. W tym momencie osiągamy szczyt wycen kontraktów 1 500 dol. Trend wzrostowy cen drewna zakończył się w maju. Od tego czasu ceny znacznie spadły, do poziomu 370 dol. na początku września 2021 roku. Zanim Kanada powróciła do zdolności produkcyjnych, przychodzi lobby producentów amerykańskich, którzy doprowadzają do nałożenia nowych ceł. Tym razem powodem mają być antykonkurencyjne dotacje Kanady dla branży tartacznej. Sytuacja staje się z powrotem trudna. Od września cena rośnie, obecnie osiąga już ponad 1 000 dol. Największe problemy związane z deficytem drewna pojawiają się w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Włoszech.
GPD: I to wówczas Chiny, w związku ze światowym deficytem drewna, zaczynają na masową skalę import kłód…
S.K.: Dlatego niektóre kraje wprowadziły przepisy uniemożliwiające eksport drewna nieprzetworzonego, niestety, nie należy do nich Polska. Nasi ustawodawcy nie wsłuchali się w apele branży oraz Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego i nie wprowadzili regulacji zakazującej eksportu kłody. Wracając natomiast do opisywanej sytuacji związanej z zawirowaniami na rynku w latach 2020-2021, trzeba podkreślić, że wysokie ceny drewna w USA, co prawda z lekkim opóźnieniem, ale mają duży wpływ na ceny drewna w Europie. I dlatego w wyniku masowego eksportu drewna do USA – przede wszystkim przez czołowych producentów skandynawskich, którzy są głównym dostawcą drewna do Polski, ceny drewna w Europie mocno poszybowały w górę.
GPD: Kolejnym problemem związanym z surowcem, obok wysokich cen, jest jego niedobór na polskim rynku. Większość branży upatruje źródeł tych kłopotów w złej polityce Lasów Państwowych i ustalanych przez nie zasadach sprzedaży drewna. Co należałoby zmienić w tej materii?
S.K.: Niestety, Lasy Państwowe nie wysłuchały apeli całej branży drzewnej w Polsce i poza fasadowymi regulacjami nie możemy spodziewać się poprawy sytuacji z dostępnością i cenami drewna w Polsce w kolejnych latach. Przeciwnie, wszystko wskazuje na to, że ceny drewna pójdą w górę także w tym roku. Skąd te wnioski? Ceny dolne „korytarza cenowego” dla poszczególnych sortymentów ustalone były na poziomie -4 proc. od ceny bazowej, a ceny górne na poziomie +5 proc. Na rok 2022 dolna granica korytarza cenowego została wyznaczona na -2 proc., z kolei górna – na poziomie od +14 do +17 proc., w zależności „od uzyskanego w 2021 roku wzrostu ceny”. Poza tym w 2022 roku ilość drewna nabywanego w Portalu Leśno-Drzewnym, z uwzględnieniem historii zakupów, spadnie o 10 proc., de facto spowoduje to wzrost średniej ceny drewna o kolejne min. 15 proc. W nowych zasadach sprzedaży drewna wprowadzono również nowe wskaźniki: kryterium lokalizacji punktów przerobu oraz udział przerabianego surowca. Waga każdego z nich ustalona została na 0,075, co wydaje się kuriozalną wielkością. Biorąc jednak pod uwagę ich wagę i fakt, że Chiny zapowiedziały już, że kupią wszelką ilość surowca drzewnego, za każdą cenę, możemy się spodziewać, że drewno nieprzetworzone (kłoda okrągła – przyp. red.) nadal będzie opuszczało nasze porty za pośrednictwem kilku dilerów, powodując niedobór i wzrost ceny w Polsce.
Lasy Państwowe swoimi zmianami wprowadzają niepewność działalności całej branży. Nowe zasady zakupu de facto mają doprowadzić do wzrostu dochodów i transferu środków na inne potrzeby rządzących, nie zważając przy tym, że wzrost ceny drewna jest równoznaczny ze wzrostem cen 30 000 produktów na jego bazie.
GPD: Czy wspomniany zakaz eksportu drewna nieprzetworzonego, który wprowadziła m.in. Rosja, a o który bezskutecznie zabiega od wielu lat polska branża drzewna, mógłby wpłynąć na poprawę dostępności surowca w Polsce?
S.K.: W niewielkim stopniu mógłby pomóc, bo Lasy Państwowe raczej nie zwiększą wycinki – plany długoterminowe zakładają zwiększenie zalesienia obszaru Polski. Widzę jednak więcej zagrożeń i obawiam się pogorszenia dostępności. Na drewno z Polski ostrzą sobie zęby zachodnie koncerny, które chciałyby zainstalować swoje nowe zakłady o możliwościach przetarcia przekraczających 500 000 m3 właśnie w Polsce, co natychmiast może doprowadzić do ograniczenia dostępności. Spadek podaży za wschodnią granicą – ten kierunek był znacznie wykorzystywany w ostatnich latach. W roku 2019 zaimportowaliśmy ponad 3 mln m3 drewna, głównie z Czech, Białorusi, Ukrainy, Niemiec, Szwecji – niektóre z tych kierunków zostały mocno ograniczone. Rosja zakazała w ogóle eksportu drewna nieprzetworzonego, co niewątpliwie odbije się na zwiększeniu problemów z dostępnością w naszej części Europy.
GPD: Pomimo tych wszystkich zawirowań z cenami i dostępnością surowca, wielu producentów mówi o rekordowych wielkościach sprzedaży. Jednocześnie rentowność, która i tak w tym sektorze jest niewielka, ciągle spada. Zatem, czy obecna kondycja polskiego przemysłu drzewnego jest dobra czy zła?
S.K.: Odpowiedź na to pytanie, jak się Pani domyśla, jest znacznie złożona. Biorąc pod uwagę bardzo duży popyt, należy odpowiedzieć, że sytuacja jest dobra. Jednak to zależy od tego, jak poszczególni gracze w zeszłym roku zarządzali ceną swoich produktów i czy w ogóle mieli taką możliwość. Rosnące ceny i wzrost konkurencji stały się problemem branży drzewnej. Zadłużenie branży w bazie danych Krajowego Rejestru Długów wynosi 136,8 mln zł. Średnie zaległości jednej firmy z tego sektora to 54,3 tys. zł. Najwięcej do oddania mają jednoosobowe działalności gospodarcze – 82,5 mln zł, to 60 proc. łącznego zadłużenia branży. Całe zadłużenie branży sprowadza się do kwoty, jaką może rocznie inwestować w rozwój zakładu jeden duży gracz rynkowy, zatem, jak widać, problemy dotyczą małych przedsiębiorstw. Ich niska wydajność przy zwyżkujących cenach surowca doprowadziła na skraj bankructwa. Według Lasów Państwowych podmiotów bezpośrednio kupujących drewno jest około 7 500, z czego szacuje się około 5 000 tartaków w 90 proc. przerabiających do 10 000 m3 kłody rocznie – to właśnie one głównie odczuły problemy z dostępnością oraz ceną surowca. Od kilku lat obserwujemy trend dynamicznego rozwoju pierwszej dwudziestki największych tartaków, pozostałe tysiące tartaków zmniejszają co roku przetarcie. Ograniczona dostępność surowca oraz wysokie ceny na pewno im nie pomogły. Zatem kluczem do sukcesu w 2021 roku było sprawne zarządzanie procesem zakupowym surowca oraz – co równie ważne – zarządzanie ceną swoich produktów. Przedsiębiorcy, którzy w porę zareagowali i zdążyli przełożyć wzrost kosztów na cenę produktu lub w ogóle mieli taką możliwość ze względu na podpisane umowy, mogą uważać rok 2021 za bardzo udany. Pozostali mają powody do zmartwień.
GPD: Odbiorcy wyrobów z Polski nie są przyzwyczajeni do kilkukrotnych w roku wzrostów cen zakupów, kilkukrotnych korekt cen i nie chcą pokrywać wzrostów kosztów produkcji ponoszonych przez polskie zakłady. A obok surowca drożeje także energia i koszty pracy…
S.K.: To prawda, że najważniejszymi pozycjami kosztowymi dla tartaków są koszty surowca, energii oraz koszty pracownicze. Przy tak dużym popycie na koszty drewna mamy niewielki wpływ, możemy szukać tańszych dostawców zagranicznych lub ofert prywatnych. Oprócz stale rosnących obciążeń podatkowych, inflacji oraz wzrostu wynagrodzeń branża zmienia się, potrzebując coraz więcej wysoce wykwalifikowanych pracowników do obsługi skomplikowanych, zaawansowanych technologicznie urządzeń. Energia – ta pozycja zaraz po podwyżkach cen surowców sięgających ponad 100 proc. jest największym kosztem działalności. Przemysł drzewny jest wysoce energochłonny – wzrost kosztów o 100, 200, a nawet w niektórych przypadkach o 300 proc., może doprowadzić do problemów niejednego przedsiębiorcę. Nasza firma patrząc perspektywicznie, podjęła w przeszłości decyzję o budowie elektrociepłowni kogeneracyjnej, zasilanej biopaliwem stałym. Kogeneracja to nowoczesny proces polegający na jednoczesnym wytwarzaniu energii elektrycznej oraz ciepła. Jest rozwiązaniem coraz popularniejszym, aktywnie wspieranym przez Unię Europejską ze względu na wiążące się z nią oszczędności. Obecnie 11 proc. energii w UE pochodzi z kogeneracji. To zapewni nam dostęp do energii, której w Polsce brakuje, a dostęp do niej na niektórych obszarach jest znacznie ograniczony.
GPD: Z powodu rosnących kosztów produkcji coraz częściej mówi się o malejącej konkurencyjności naszych firm w porównaniu z producentami chociażby z Białorusi, Rumunii czy Ukrainy. Czy upatruje Pan zagrożenia dla polskich firm w tamtych rynkach?
S.K.: Rynki wschodnie, takie jak Rosja, Ukraina, Białoruś czy Rumunia, zaczynają mocno konsumować swoje zasoby. Co prawda z danych Eurostat za 2019 rok wynika, że z Białorusi przyjechało do nas prawie 700 tys. m3 drewna, w większości przetartego, z Ukrainy prawie 500 tys. głównie przetartego, natomiast z Rumunii śladowe ilości. Cena z transportem do Polski oscylowała w granicach drewna lokalnego. Sytuacja może się zmienić w czasie, w którym średnia cena drewna z Lasów Państwowych zwiększy się o ponad 100 proc. Obecnie import wstrzymuje niepewna sytuacja geopolityczna regionu wschodniego i wysokie ryzyko transakcji z Białorusią lub Ukrainą. Pamiętajmy, że największym dostawcą drewna nieprzetworzonego w tej części Europy była Rosja, która od stycznia tego roku zakazała eksportu surowca drzewnego przeznaczonego do przerobu w tartakach, co odbiło się echem np. w Rumunii. Austriacka grupa HS TIMBER wstrzymała produkcję w swoich dwóch rumuńskich zakładach w Radauti i Siret do końca marca, z możliwością przedłużenia postoju ze względu na brak surowca, który sprowadzała głównie z Rosji i Ukrainy, co oznacza ograniczenie przerobu o min. 30 proc. w roku 2022. A ponieważ w Radauti przecierano 1,5 mln m3 drewna, to jest to ogromna strata dla europejskiego przemysłu drzewnego.
GPD: W którym kierunku powinien więc rozwijać się polski przemysł tartaczny, aby podołać wyzwaniom obecnego trudnego rynku?
S.K.: Przemysł drzewny wytwarza 2,3 proc. PKB kraju oraz około 11 proc. wartości dodanej w przetwórstwie przemysłowym w Polsce. Jest to przeszło 30 mld zł rocznie. Według danych Lasów Państwowych w Polsce mamy ok. 7,5 tys. firm kupujących i przetwarzających drewno okrągłe. W większości są to jednostki małe i bardzo małe, przerabiające do 10 tys. m³ drewna okrągłego na rok, które mają udział w rynku wynoszący tylko 32 proc. Firmy przerabiające od 50 tys. m³/rok aż do ponad mln m³ drewna okrągłego, stanowią tylko 1 proc. wszystkich jednostek, ale mają udział w rynku wynoszący aż 50 proc. – jest ich około 30. Tak jak inne europejskie potęgi, jak Niemcy, Austria, Francja, Szwecja, czeka nas centralizacja kapitału. Analizując największe polskie tartaki w ostatnich latach, wzrost jest praktycznie gwarantowany dla 10, może 15 największych z nich. Średniej wielkości firmy będą miały najtrudniej. Są za małe, aby konkurować z wydajnością największych i za duże, aby skorzystać z mobilności mikrorynków lokalnych. Polska ma jeszcze wiele do nadrobienia w porównaniu do konkurencji zachodnioeuropejskiej oraz amerykańskiej. Co prawda przecieramy ponad 15 mln m3, ale w większości wysłużonym parkiem maszynowym. Na rodzimym rynku widzimy zarówno duże światowe koncerny drzewne, jak i prywatnych polskich przedsiębiorców, którzy radzą sobie bardzo różnie…
GPD: Podsumowując: jakie są prognozy dla branży na najbliższe miesiące? I co będzie dla producentów największym wyzwaniem?
S.K.: W mojej ocenie czeka nas równie trudny okres jak w 2021 roku. Najważniejszym wyzwaniem pierwszych miesięcy tego roku jest przełożenie wzrastających kosztów surowca oraz energii na klienta. Nowe regulacje oraz rekordowe ceny kłody na aukcjach Lasów Państwowych z końca roku 2021 – kiedy w tym czasie polscy producenci zaopatrywali się w surowiec na pierwsze półrocze 2022 roku – doprowadziły do wzrostu średniej ceny surowca o ponad 100 proc. Dokładając do tego wzrost kosztów energii i biorąc pod uwagę rentowność tartaków na poziomie kilku procent, wzrost cen surowca odbija się na cenie drewna, co widać już na początku roku.
GPD: Ponadto popyt w USA oraz cena drewna rośnie na tamtym rynku. Nie są to dobre wieści dla rynku rodzimego oraz europejskiego…
S.K.: Co prawda w ostatnich miesiącach ceny drewna w Polsce spadły, to jednak wzrost cen surowca w USA prawdopodobnie doprowadzi do kolejnego odpływu drewna z Europy, i przy tak dużym popycie spowoduje kolejne wzrosty cen. Eksperci rynkowi zgadzają się, że popyt na drewno iglaste pozostanie co najmniej tak samo wysoki w 2022 roku jak w roku 2021, i prawdopodobnie mocno wzrośnie. Teraz kluczowe pytanie brzmi: czy do tego czasu będzie wystarczająco dużo drewna? Mogą pojawić się również problemy z podażą – Austria pod koniec 2021 roku ze względu na opady śniegu zamknęła na trzy tygodnie tartaki, doprowadzając do ograniczenia stanów magazynowych przed sezonem 2022. Czołowy portal drzewny Holzkurier prognozuje dalszy wzrost popytu w 2023 roku. Europejskie kraje produkujące drewno już w 2021 roku były bliskie limitu. Europejska Organizacja Przemysłu Tartacznego szacuje 7 proc. wzrostu produkcji w 2021 roku. Ponieważ był to już rekordowy poziom, oczekuje się, że produkcja wzrośnie w tym roku tylko o 0,6 proc. Popyt natomiast wzrośnie o co najmniej 1,5 proc. W 2021 r. klienci dowiedzieli się również, że ceny, które płacili za prawie wszystkie produkty z drewna w 2021 roku, byłyby wcześniej nie do pomyślenia. Jak widzimy, nie ma rzeczy niemożliwych. Sytuacja w 2022 roku nie poprawi się ani w zakresie dostępności drewna, ani w zakresie jego ceny, więc jeśli planujesz zakup drewna lub jednego z 30 000 jego zastosowań, zrób to dziś, lepszego momentu nie będzie.
GPD: Dziękuję za rozmowę.
~ Katarzyna Orlikowska
* Rozmowa odbyła się w lutym 2022 r. – przed wybuchem wojny na Ukrainie