Zasadniczymi produktami tartaku w Studzionce są tarcica suszona, więźby dachowe, elementy heblowane oraz klejone rdzenie drewniane do nart, snowboardów, kiteboardów i deskorolek.
Jeszcze w marcu Tartak Jerzy Białas w Studzionce k. Pszczyny (woj. śląskie) pracował na pełnych obrotach.
– Teraz nie wykonujemy nawet połowy poprzedniej produkcji – mówi w połowie maja gospodarz. – Praktycznie tylko drewno budowlane znajduje nabywców, bo realizowanych jest nadal wiele inwestycji budowlanych, więc dostarczamy więźby dachowe i tarcicę budowlaną. Zatrzymał się natomiast eksport produktów. Odbiorcy wstrzymali odbiory, a my mamy kłopoty z importem pewnych gatunków drewna, wykorzystywanego w tej produkcji. Musieliśmy zmienić też organizację pracy i wprowadzić środki bezpieczeństwa, ze względu na zasięg epidemii na Śląsku. Wszak pracujemy w pobliżu kilku kopalń, więc mężczyźni fedrują węgiel, a ich żony pracują w tartaku! Dlatego nie wszystkich dopuszczamy do pracy, nie pozbawiając ich wynagrodzenia, żeby tylko uchronić innych pracowników przed niebezpieczeństwem zarażenia i koniecznością zawieszenia produkcji.
Najnowocześniejszy i najwszechstronniejszy
Rodzinny Tartak Jerzego Białasa, zatrudniający około 40 pracowników, uważany jest od lat za najnowocześniejszy i najwszechstronniejszy w powiecie pszczyńskim. Wszak w ciągu 30 lat działalności doszło do wymiany parku maszynowego. Pierwsze, używane pionowe traki niemieckiej firmy Linck zostały w minionych latach zastąpione trakami przemysłowymi WB 2000 w wersji ekonomicznej oraz WB 2000 Titan firmy Wood-Mizer. Ale w międzyczasie w parku maszynowym znalazły się trak LT40, kupiony w 1994 r., a później dokupiono jeszcze jeden, identyczny, ale zmodernizowany model.
– Wybrałem je ze względu na ich mobilność i funkcjonalność, a także fakt, że z każdej kłody mogłem wycinać zupełnie inny asortyment – wspomina Jerzy Białas. – Żeby sprostać większym zamówieniom, w 1997 roku kupiłem drugi trak, również model LT40. W ten sposób w pełni rozpoczęliśmy współpracę z firmą Wood-Mizer z Koła, więc w minionych latach stare duże traki Linck zastąpiliśmy modelami WB 2000.
Żeby przekonać syna
Jerzy Białas nie ukrywa, że chodziło nie tylko o zwiększenie potencjału przetarcia, ale przede wszystkim o ułatwienie pracy i stworzenie nowoczesnej bazy przetwórczej, żeby takim argumentem przekonać syna Marka do przejęcia steru w tartaku, co przed kilkunastoma miesiącami stało się faktem.
– Chciałbym, aby był moim godnym następcą, rozwijał tartak i poprowadził go z sukcesem przez następne kilkadziesiąt lat – wyraża swoje oczekiwania.
– Wierzę, że syn ze swoją rodziną wniesie wiele nowych pomysłów do tartaku. Ja nie wycofałem się całkowicie, ale podejmowanie decyzji inwestycyjnych i w zakresie produkcji należy już do niego. Więc niejako wspólną decyzją był niedawny zakup traka WB 2000 Titan.
Od górnika do tartacznika
O ile syn ostrogi tartacznika zdobywał w szkołach i u boku ojca, to on sam przebył długą drogę zawodową, zanim stał się tartacznikiem. Po ukończeniu technikum górniczego rozpoczął pracę w kopalni „Moszczenica” w pobliskim Jastrzębiu-Zdroju, jako sztygar, gdzie przepracował 12 lat.
Nie chciał jednak całe życie fedrować węgla, więc skromne środki finansowe zainwestował w… szklarnie do uprawy kwiatów, głównie goździków i gerber.
– To było wówczas dobre posunięcie – wspomina Jerzy Białas – bo w tamtym okresie był ogromny popyt na krajowe kwiaty. Jednak z czasem ich uprawa stała się mniej opłacalna, bo na krajowy rynek weszli dostawcy z Holandii. Ale przez ponad 15 lat z powodzeniem utrzymywałem swoją rodzinę. I wówczas zdecydowałem się na stworzenie tartaku w mojej rodzinnej Studzionce. Zakupiłem przed 30 laty pionowe traki firmy Linck, które samodzielnie zmontowałem, i tak poczyniłem pierwsze kroki w przemyśle tartacznym.
I tym razem nie zawiodła go biznesowa intuicja. Przemiany w Polsce w latach 90. ożywiły budownictwo indywidualne, a później deweloperskie, które wracało do tradycji drewnianych więźb, podłóg i drewnianej stolarki budowlanej.
– W pobliżu nie było żadnych zakładów drzewnych, które oferowałyby drewno konstrukcyjne, kantówki czy inne elementy więźby dachowej – wspomina rozmówca. – Pomysł zbudowania tartaku wydawał się rozsądny. I tak było, ale w tej branży nie wystarczy raz zainwestować w sprzęt. Samo uruchomienie zakładu drzewnego wymagało sporego zaangażowania, a później każdy zarobiony pieniądz musiał być przeznaczony na kolejne, niezbędne inwestycje. I tak jest do dzisiaj.
Przeciwności nie zrażały tartacznika. Uczył się nowego zawodu, zdobywał doświadczenie, aż w końcu mógł prowadzić kompleksową obsługę drewna i poszerzać asortyment. Obok drewna konstrukcyjnego uruchomiono wyrób podłóg, drewna boazeryjnego, opakowań drewnianych.
Surowiec na narty
– Drewno budowlane nadal stanowi istotną część produkcji, ale od paru lat specjalizujemy się w produkcji drewna klejonego i ciętego na wąskie lamele, z których zagraniczne firmy wykonują narty, deski do snowboardów i kitesurfingu.
Posiedliśmy sztukę odpowiedniego sklejania drewna bukowego z lekkim drewnem balsy w bloki, które następnie są na pilarce Neva rozcinane na cienkie plastry, dostarczane zagranicznym producentom zimowego i wodnego sprzętu sportowego – wyjaśnia gospodarz. – Dlatego wiele półproduktów przeznaczonych jest na eksport, do producentów gotowych wyrobów.
Różne gatunki drewna, między innymi balsę i paulownię, przecina się na trakach, sezonuje i suszy w suszarniach, a następnie klei, aby w końcowym efekcie uzyskać wysokiej jakości deski do produkcji nart i snowboardów.
Firma do obróbki drewna dysponuje kilkoma prasami, strugarką czterostronną, linią łączenia elementów na długość, pilarką wielopiłową i suszarniami o łącznej pojemności 500 m3 drewna, które wraz ze stolarnią są ogrzewane z pionierskiej w kraju instalacji cieplno-prądotwórczej firmy Spanner, pozwalającej na skojarzone wytwarzanie energii elektrycznej i cieplnej z gazu drzewnego.
Wybrano wydajniejsze traki
Specjalnie do kłód o średnicy nawet jednego metra zakupiono w 2016 r. trak Wood-Mizer, WB 2000 EC w wersji ekonomicznej. Wybrano tę maszynę, ponieważ posiada szeroką taśmę i tnie zdecydowanie szybciej niż traki wąskotaśmowe. Maszyna jest zaawansowana technologicznie, ale jednocześnie bardzo intuicyjna w obsłudze, podobnie jak wcześniejsze maszyny Wood-
-Mizer. Rozbudowany pulpit operatora, komputer do programowania grubości cięcia, sterowanie hydrauliką i podgląd procesu cięcia na monitorze znajdują się w zasięgu oczu i rąk operatora. To wielka zaleta przy wielogodzinnym przecieraniu. Poza tym prędkość posuwu, dokładność, szybkie pozycjonowanie głowicy, jak również wydajna hydraulika sprawiają, że praca na traku WB 2000 jest po prostu przyjemna.
– Z sukcesem tniemy na niej suszone plastry drewna na narty i snowboardy – zapewnia Jerzy Białas – gdzie najważniejsza jest dokładność i możliwość elektronicznego ustawienia grubości cięcia, gdyż każda deska musi zostać pocięta dokładnie na wymiar 12 lub 15 mm. Trak WB 2000 świetnie sobie z tym radzi.
Przerób zmniejszony, ale pogłębiony
Ojciec z synem wiedzą, że prowadzenie tartaku wymaga nieustannych inwestycji w najnowsze urządzenia i technologie, żeby koszty przerobu utrzymać na określonym poziomie i osiągać zysk przez głębszy przerób surowca. Nie są nastawieni na zwiększanie przetarcia. Kiedyś było to
10 000 m3, teraz – o prawie połowę mniej.
– Na samym przetarciu drewna trudno zarobić – stwierdza Jerzy Białas.
– Trzeba rozwijać dalsze przetwarzanie surowca na konkretne wyroby oraz wyróżniać się jakością. Dlatego nie sięgamy po tańsze drewno świerkowe z pobliskich czeskich lasów, bo uważam, że nie jest to już odpowiedni surowiec na przykład na konstrukcje drewniane. Inwestorzy doceniający jakość, decydują się zapłacić trochę drożej za nasze więźby dachowe, mając gwarancję, że wykonane są ze zdrowego, pełnowartościowego drewna. A my możemy być pewni niezawodności realizowanych konstrukcji.
Najnowsze zakupy
Przed ponad rokiem zdecydowano się wymienić jeden LT40 na trak przemysłowy WB 2000 Titan, z nowym kształtem głowicy i w nowych barwach, którego premiera miała miejsce podczas targów Ligna w 2017 r. Łączy on najlepsze cechy technologii wąskotaśmowej i szerokotaśmowej. Nowocześnie zaprojektowane i solidnie skonstruowane łoże umożliwia obróbkę kłód o masie do 6 t. Ramę traka tworzą dwa masywne stalowe ceowniki. Wszystkie elementy hydraulicznego systemu manewrowania kłodą, takie jak docisk kłody, obracaki łańcuchowe i rolki obrotowe tworzą różnorodne pakiety hydrauliki, odpowiednio dobierane do potrzeb klienta.
Maszyna jest bardzo uniwersalna i może służyć do przecierania zarówno surowca twardego, krótkiego, o dużych średnicach, jak i typowego materiału budowlanego w długościach powyżej 6 m, tak jak to dzieje się w tartaku w Studzionce.
Stanowisko operatora umiejscowione jest na końcu ramy traka. Wyposażone jest w nowoczesny pulpit z ekranem dotykowym, sterującym wszystkimi funkcjami obsługi traka. Układ funkcji wyświetlanych na ekranie umożliwia operatorowi śledzenie procesów obróbki i kontrolę parametrów przecieranego materiału, a wysokiej jakości manipulatory, umieszczone po obu stronach siedziska operatora, pozwalają mu na płynną regulację i kontrolę wszystkich funkcji maszyny.
W celu jak najlepszej widoczności obrabianego materiału, zgodnie z wymogami CE, w standardzie zamontowano dwie kamery z ekranem podglądu na proces cięcia, choć opcjonalnie istnieje możliwość zamontowania do czterech kamer. Zaawansowany system automatycznego ustawiania grubości cięcia PLC Industrial Setworks pozwala na wyświetlanie na 19-centymetrowym panelu dotykowym danych o wymiarach desek i kantówek wraz z aktualną wysokością głowicy, pozycją głowicy tnącej na łożu oraz mocy pobieranej aktualnie przez główny silnik traka.
Dwie hydrauliczne rolki obrotowe służą do wzdłużnego przesuwania kłody na ramie traka, co pozwala na szybkie ustawienie kłody w odpowiedniej pozycji do cięcia. Dwukierunkowe dociski są niezbędne podczas cięcia kłód o dużych naprężeniach wewnętrznych i dodatkowo dwustronnie unieruchamiają materiał podczas cięcia, natomiast hydrauliczny docisk kłody przeznaczony jest do jej unieruchamiania podczas cięcia. W traku zastosowano piły szerokotaśmowe z ostrzami stellitowymi o szerokości od 75 do 100 mm. Główny silnik elektryczny ma moc 30 kW.
Jeszcze młodszym nabytkiem jest trójpiłowa formatówka krajowego producenta, wykorzystywana do formatowania tarcicy na płyty klejone. Długo na nią czekano i początkowo nie w pełni spełniała oczekiwania, więc we własnym zakresie dokonano drobnych przeróbek, poszerzających funkcjonalność. Jej zaletą jest możliwość rozcinania materiału o wysokości 16 cm, trzema piłami, z których dwie są przesuwne.
Pewnie będzie jeszcze trudniej
Zapasy zgromadzonego surowca pozwalają na rytmiczną pracę, jeśli tylko powstaną takie możliwości. Natomiast doskwiera brak chętnych na oflisy. Nagromadziło się już sporo tego materiału, ale po godziwej cenie nie udaje się ich sprzedawać.
– Drewno jest zbyt drogie, żeby tego materiału pozbywać się za bezcen – mówi właściciel. – Szukamy więc innego sposobu spożytkowania surowca, bo żeby dzisiaj utrzymać rentowność tartaku, trzeba szukać najefektywniejszych rozwiązań, żeby przetrwać, nie tylko przez najbliższe miesiące.
~tekst i fot. Janusz Bekas