Co z obietnicą braku podwyżek cen prądu?

Co z obietnicą braku podwyżek cen prądu?

Jeżeli ceny energii elektrycznej będą rosły w dłuższej perspektywie, pod znakiem zapytania stanie konkurencyjność polskich firm na międzynarodowych rynkach.

– Premier Morawiecki wielokrotnie podkreślał, że w 2019 roku podwyżek cen prądu dla przedsiębiorców, samorządów oraz odbiorców detalicznych nie będzie i pozostaną one na poziomie cen z 30 czerwca 2018 roku, tymczasem dlaczego rzeczywistość wygląda inaczej od tych zapowiedzi? – pyta w rozmowie z „GPD” przedstawiciel jednego z większych producentów w branży drzewnej w Polsce, który prosi o pozostanie anonimowym. – Jesteśmy średniej wielkości firmą i rachunek za energię za styczeń i luty bieżącego roku rzeczywiście uwzględniał cenę prądu z 30 czerwca 2018 roku. Ale w maju dostaliśmy pismo z Energi, że za maj i czerwiec będziemy płacili w kwocie ceny giełdowej, co oznaczało dla nas około 20 proc. podwyżki. Z kolei w połowie lipca dostaliśmy dwie faktury korygujące za miesiąc marzec i kwiecień, prostujące kwoty na tych fakturach również do ceny giełdowej energii elektrycznej, która jest znacznie wyższa od wspomnianych i zapewnianych cen z 30 czerwca 2018 roku. Jak te ceny ukształtują się w kolejnych miesiącach, nie wiemy i przez to trudno długofalowo zaplanować rozwój firmy, inwestycje i policzyć rentowność, kiedy cena jednego z podstawowych czynników wpływających na koszt prowadzenia działalności firm z branży drzewnej, a więc energii, pozostaje niewiadomą, a raczej zaskakuje niezapowiedzianymi, drastycznymi podwyżkami – dodaje.

Nie dla wszystkich pomoc de minimis
Zamrożenie cen prądu do końca tego roku na poziomie z 30 czerwca 2018 r., zgodnie z tym, co zapowiadał rząd, przewiduje tzw. ustawa prądowa. Uprawnione podmioty (m.in. mikro- i małe przedsiębiorstwa, szpitale, jednostki sektora finansów publicznych, jednostki samorządu terytorialnego, jednostki budżetowe oraz uczelnie publiczne) mają nie zapłacić w drugiej połowie tego roku wyższych rachunków za energię elektryczną, pod warunkiem, że do 13 sierpnia złożyły stosowne oświadczenia u swojego dostawcy energii. Ustawa prądowa przewiduje także, że pozostali odbiorcy końcowi energii elektrycznej, czyli przede wszystkim duże i średnie przedsiębiorstwa, zostaną objęci systemem dofinansowania w ramach mechanizmu pomocy de minimis.
Jest to pomoc, którą trzeba bardzo dokładnie przemyśleć, dlatego że przepisy unijne dotyczące pomocy de minimis nakazują utrzymanie limitu 200 tys. euro w perspektywie trzech lat podatkowych. To oznacza, że każdy przedsiębiorca, który chciałby z tego skorzystać, będzie musiał policzyć i sprawdzić, czy trzy lata wstecz nie korzystał z jakiejś formy pomocy de minimis. Jeżeli korzystał, to automatycznie zmniejsza się wymiar dopłaty, jaką będzie mógł uzyskać.

Rekompensaty mają zapewnić konkurencyjność firm
Jak podkreśla Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, rekompensaty pomogą naszemu przemysłowi utrzymać konkurencyjność z zagranicą. W wyniku zmniejszenia kosztów wykorzystania energii, przedsiębiorstwa powinny poprawić swoją rentowność, zwiększyć inwestycje lub zapobiec dezinwestycji. Zwiększona konkurencyjność pozwoli im kontynuować działalność i formułować plany rozwoju, stabilizując lokalny ekosystem. Ale czy na pewno?
– Od początku bieżącego roku cena prądu w naszej firmie wzrosła o około 30 proc. – komentuje Janusz Gawiński, dyrektor generalny w firmie Jawor-Parkiet, produkującej podłogi drewniane klasy premium i eksportującej je na rynki światowe. – Tak drastyczne podwyżki prądu są bardzo niekorzystne, ponieważ powodują nagłe zwiększenie kosztów produkcji. Każda z firm działa na zasadzie naczyń połączonych i taka podwyżka wywołuje reakcję łańcuchową. Dotyczy to więc nie tylko nas, jako producenta podłóg drewnianych, czy innych firm odpowiedzialnych za powstanie produktu finalnego, ale także dostawców. W ich zakładach także wzrosły koszty produkcji, więc realnie podwyżka cen prądu spowodowała wzrost cen zakupu surowców oraz półproduktów. Musi to więc w efekcie skutkować wzrostem cen produktu gotowego dla klienta ostatecznego. Do tego dochodzi powszechny problem związany z brakiem rąk do pracy i idący za tym wzrost wynagrodzeń pracowników liniowych. Podsumowując – nasza branża staje się coraz trudniejsza i mniej konkurencyjna na tle innych gospodarek, zwłaszcza z Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej.
– Wzrosty cen energii, materiałów, surowca i pracy powodują, że pomimo tego, że sprzedaż i produkcja naszych wyrobów rosną, to zyski maleją i za I półrocze 2019 roku mamy wynik dużo słabszy w porównaniu do tego samego okresu z 2018 roku – mówi rozmówca cytowany na wstępie artykułu. – A jeśli cena prądu w najbliższych miesiącach będzie cały czas rosnąć? W takiej sytuacji będzie trudno polskim producentom konkurować na globalnym rynku. Pamiętajmy, że branża drzewna w Polsce opiera się na eksporcie. Chcąc utrzymać rentowność, musimy zwiększać ceny wyrobów, a odbiorcy o tych wzrostach nie chcą słyszeć, bo tańszych dostawców bez problemu poszukają za wschodnią granicą naszego kraju.

Skąd tak duże podwyżki cen prądu?
Zgodnie z przepisami Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady z 2009 r. (tzw. dyrektywa EU ETS) wytwórcy energii elektrycznej objęci są systemem handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. Pomimo że część uprawnień otrzymują wciąż bezpłatnie, to produkcja prądu ze źródeł kopalnych wymaga zakupu coraz droższych uprawnień do emisji CO2. Dodatkowo pula darmowych uprawnień – zgodnie z założeniami nowelizacji dyrektywy EU ETS z 14 marca 2018 r.
– będzie się stopniowo kurczyć do roku 2027. Od tej daty całość emisji w energetyce będzie wymagać zakupu uprawnień. Poniesione przez wytwórców energii koszty uprawnień do emisji znajdują odzwierciedlenie w wyższej cenie energii elektrycznej na rynku hurtowym.
W Polsce ceny uprawnień wywierają wysoki wpływ na hurtowe ceny energii. Wynika to z naszej struktury wytwarzania energii. Zgodnie z raportem Agencji Rynku Energii za 2016 r., energia elektryczna w największym stopniu wytwarzana jest u nas ze źródeł węglowych: odpowiednio 47,7 proc. zapotrzebowania pokrywane jest ze źródeł zasilanych węglem kamiennym, a 30,5 proc. – węglem brunatnym. Pozostałe nośniki stanowią 21,8 proc. miksu energetycznego, w tym 13,7 proc. pochodzi z OZE.
– Musimy pamiętać, że polski przemysł, w tym energochłonny, funkcjonuje na poziomie lokalnym, ale konkuruje na rynku globalnym z podmiotami o niższych kosztach pracy, niższych kosztach środowiskowych oraz tymi z krajów UE, które od wielu lat chronią przemysł – wskazuje wiceminister Marcin Ociepa, sekretarz stanu w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.

Jak będzie wyglądał system rekompensat?
Jak zapewnia MPiT, formuła wyliczania wysokości rekompensat uwzględnia średnie ceny uprawnień do emisji. Rosnące ceny uprawnień przekładają się zatem na wyższy poziom rekompensat. W rezultacie rekompensaty istotnie obniżą koszty zakupu energii. Zgodnie ze wspomnianą już znowelizowaną dyrektywą EU ETS, rekompensaty można finansować z przychodów ze sprzedaży aukcyjnej uprawnień do emisji. W Polsce w 2018 r. dochody z aukcji wyniosły ok. 5 mld zł, w 2019 r. może to być kwota nawet dwa razy większa. By uzyskać rekompensaty, trzeba będzie złożyć wniosek do 31 marca danego roku. Decyzję o ich przyznaniu i wysokości będzie podejmował prezes URE do 30 września danego roku. Od takiej decyzji będzie można się odwołać do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przedsiębiorcy otrzymają rekompensaty na przełomie października i listopada danego roku. Będzie je wypłacał BGK. Dodatkowo beneficjenci systemu będą musieli spełnić wymóg wdrożenia w swoich zakładach certyfikowanego systemu zarządzania energią lub bardziej kompleksowego rozwiązania.
Przedsiębiorcy w 2019 r. będą mogli wybrać tylko jeden system wsparcia. Albo rekompensaty dla instalacji zagrożonych tzw. ucieczką emisji, albo system wprowadzony na mocy ustawy z 28 grudnia 2018 r. Celem tej drugiej ustawy było ustabilizowanie cen energii w 2019 r. na poziomie nie wyższym niż obowiązujący 30 czerwca 2018 r.
Jednak jak podkreślają eksperci, w krótkiej perspektywie ustawa prądowa wesprze przedsiębiorców i inne podmioty, jednak w długiej perspektywie będzie mieć raczej negatywny wpływ na rynek energii.

Nieuniknione dalsze wzrosty cen
Ustawa o cenach energii elektrycznej z 28 grudnia 2018 r., kosztem ponad 8 mld zł, zablokowała wzrost cen dla 17,5 mln odbiorców finalnych w 2019 r., ale niestety, nie tylko nie zapobiegła mu w kolejnych latach, lecz także nie uczyniła polskiej elektroenergetyki bardziej odporną na „generowanie wzrostów” cen energii. Jak pisze Tomasz Motowidlak, dr hab. inż. prof. nadzw. Uniwersytetu Łódzkiego, autor książki „Kształtowanie się cen energii elektrycznej w Polsce”, która ukaże się jesienią 2019 r., już w przyszłym roku czekają nas podwyżki, którym trudno będzie zapobiec przez rząd. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki będzie bowiem musiał uwzględnić w taryfach koszty uzasadnione wytwarzania energii elektrycznej, wynikające chociażby z drożejących pozwoleń na emisję CO2, których cena w lipcu 2019 r. wyniosła niemal 30 euro/t i była o ok. 20 proc. wyższa niż we wrześniu 2018 r. Prognozuje się, że w 2020 r. ceny energii elektrycznej mogą wzrosnąć nawet o ok. 40 proc. dla przedsiębiorstw i o 20-30 proc. dla gospodarstw domowych.
– Z uwagi na niepewną sytuację na rynku energii elektrycznej, w grudniu 2018 roku zawarliśmy umowę na dostawę prądu na I półrocze 2019 roku – komentuje sytuację Piotr Komorowski, członek zarządu i dyrektor ekonomiczno-finansowy Bydgoskich Zakładów Sklejek „Sklejka-Multi” SA. – Wzrost stawek na I półrocze 2019 roku w stosunku do stawek obowiązujących na koniec 2018 roku wyniósł 53,1 proc. Spółka w listopadzie 2018 roku uruchomiła nową suszarnię rolkową brazylijskiej firmy Omeco, co przełożyło się na większą wydajność suszenia mokrej łuszczki i zmniejszenie ilości zużywanego prądu. Zakup i montaż nowej linii spowodowały zniwelowanie wzrostu kosztów energii z 53,1 proc. do poziomu 36,0 proc. Niestety, w obecnej sytuacji rynkowej nie można przerzucić chociażby części wzrostu kosztów na odbiorców sklejek. Wprawdzie obowiązująca od 29 czerwca br. „Ustawa zmieniająca ustawę o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw…” zobowiązuje w naszej sytuacji – bo jesteśmy tzw. dużym przedsiębiorstwem – dostawcę energii elektrycznej do wystawienia faktur korygujących do faktur za I półrocze 2019 roku przy zastosowaniu cen obowiązujących w 2018 roku, ale nadal nie rozwiązuje skokowego wzrostu cen w umowach zawartych na II półrocze 2019 roku i na 2020 rok. Spółka, mając na uwadze zabezpieczenie się przed kolejnymi wzrostami cen energii elektrycznej, podpisała umowę na II półrocze 2019 roku oraz na 2020 rok. Niestety, ceny energii obowiązujące od 1 lipca 2019 roku spowodują zmniejszenie rentowności sprzedaży i konkurencyjności wyrobów na rynku krajowym i rynkach zagranicznych.
O problemie energetycznym w Polsce mówią nie tylko firmy z polskim kapitałem, ale także najwięksi gracze na rynku o korzeniach zagranicznych, którzy w Polsce posiadają fabryki, jak np. firma International Paper, której wiceprezes zarządu Aneta Muskała tak komentuje sytuację.
– Rosną ceny surowców, uprawnień do emisji CO2, więc podwyżki cen energii końcowej dla konsumenta są uzasadnione – stwierdza w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Biznes. – My, jako przemysł, nie mamy możliwości ich zrekompensowania w cenach swoich produktów. Musimy znajdować sposoby na redukowanie kosztów, aby pozostać przy naszych marżach, bo nie zawsze istnieje możliwość podniesienia ceny sprzedaży. Jeżeli ceny energii będą rosły w dłuższej perspektywie, pod znakiem zapytania stanie konkurencyjność firm, które mają zróżnicowany potencjał do redukcji kosztów. Proste sposoby zostały już wykorzystane, dzisiaj musimy sięgać głębiej. Oczekujemy więc, że taki sam proces zajdzie też po stronie producentów energii.
Podwyżki cen energii są czynnikiem, który zmusza przedsiębiorstwa do koncentracji na szukaniu własnych źródeł produkcji i poprawie efektywności energetycznej, ale nie ma na razie szybkich i łatwo dostępnych rozwiązań, które pozwoliłyby się przed nimi zabezpieczyć.

~tekst i fot. Katarzyna Orlikowska