Gazeta Przemysłu Drzewnego 4/2024

3 kwiecień 2024 R E K L AMA Na TikToku dostępna jest pewna relacja znanego stolarza z trzeciej edycji targów Wood Tech Warsaw Expo, która w marcu odbyła się w podwarszawskim Nadarzynie. Gość ten, pełen entuzjazmu, od rana jechał na owe targi ze Szczecina i po obejściu wystawy w godzinę czasu, zawiedziony wrócił do domu, konkludując, że co to za targi na jedną halę i że w Castoramie znajdzie więcej maszyn dla stolarzy niż na tej imprezie… Nawet jeśli jest to odosobniona opinia jednego internauty, to uważam, że powinna ona stać się bodźcem do dyskusji o przyszłości targów dla przemysłu drzewnego w Polsce. Od lat w kuluarach naszego sektora toczą się bowiem dyskusje o tym: - czy warto brać udział w targach? - czy to wciąż atrakcyjna forma promocji firm i produktów? - czy bardzo duży koszt uczestnictwa zwraca się i przekłada na sprzedaż? - i czy obecnie jakość imprez targowych wywołuje u odbiorców zadowolenie (i reakcję „ach”), czy może rozczarowanie (i reakcję „ech”)? Ale po kolei. W Polsce mamy dwa główne, konkurujące i walczące ze sobą obozy partyjno-polityczne, i podobnie – dwa główne, konkurujące ośrodki targowe: Międzynarodowe Targi Poznańskie o przeszło 100-letniej historii oraz centrum wystawienniczo-targowe Ptak Warsaw Expo, założone w 2015 roku. Na tych pierwszych od 40 lat organizowane są targi Drema. W tym drugim miejscu – od trzech lat – wspomniane targi Wood Tech Warsaw Expo. Obie imprezy mają podobny profil tematyczny, bo opisywane są jako targi technologii obróbki drewna i produkcji mebli. I obie walczą o tych samych wystawców. Często słyszę: „Kiedyś to były targi!”. To tęsknota za wydarzeniami wystawienniczymi sprzed 30, 20 lat, kiedy były one praktycznie jedynym miejscem do promocji maszyn oraz do zobaczenia ich w akcji – na żywo. Ówczesny marketing opierał się głównie na targach, bo przecież nie było jeszcze YouTube’a, gdzie jedno dotknięcie ekranu telefonu (tak jak obecnie) umożliwia obejrzenie pracy najrozAch (ech), te targi… AKTUALNE PYTANIE | W jakim kierunku rozwijać ofertę targów branżowych? Hale targowe powinny tętnić życiem i biznesem – a nie ciszą, marazmem oraz niezadowoleniem. maitszych urządzeń. Targi przez lata były świętem branży, na które bezdyskusyjnie przyjeżdżał każdy liczący się dostawca. Stoiska liderów zajmowały kilkaset metrów kwadratowych i były budowane przez tydzień przed imprezą. A co najważniejsze – na targach sprzedawano maszyny. Czyli było to miejsce nie tylko do promocji, spotkań, ale także zawierania i podpisywania realnych kontraktów oraz umów. Na pewno pamiętacie maszyny na stoiskach z przyklejonymi karteczkami: „Obrabiarka sprzedana do…”. Jednak potem przyszedł Internet, social media, a co gorsza – pandemia, które pokazały, że można robić biznesy przez narzędzia cyfrowe, a pracę maszyn prezentować w Internecie. Łatwiej niż na targach. Co prawda bez uścisków dłoni, ale szybciej i taniej. I wielu zaczęło pytać o sens wystawiania się na różnych imprezach. Bo koszty niewspółmierne do korzyści, bo już nie sprzedaje się maszyn, bo po co jechać z drugiego końca Polski, aby musieć jeszcze zapłacić za parking, wejście i zobaczyć mniej niż w Internecie. To odbiło się na wielkości i znaczeniu targów. Pochylę się przez chwilę nad… parkingiem, który „wywołałam”. Dla większości wystawców wydarzenia w Ptaku koronnym argumentem przemawiającym za tą imprezą jest… bowiem darmowy parking i dogodny dojazd, w przeciwieństwie do targów w Poznaniu, zlokalizowanych w samym centrum miasta i z płatnymi miejscami parkingowymi. A co z jakością obu wydarzeń? Wood Tech Warsaw Expo, co widać po agresywnym telemarketingu, ma dużą ochotę ścigać się z Dremą, która przez dziesięciolecia nie miała konkurencji w Polsce, w zakresie wydarzeń dla przemysłu drzewnego. Na Wood Tech Warsaw Expo więc w tym roku, kierując się zasadą naśladowania starszych i większych, zorganizowano debatę i kongres o sytuacji w branży, choć poziomem i frekwencją nie sięgały one do pięt konferencji Koopdrew czy Kongresowi Meblarskiemu, które od lat odbywają się na Dremie i gromadzą wybitnych prelegentów sektora. W Ptaku w tym roku również wręczono wystawcom medale, które – mam wrażenie – mają być czymś na wzór Złotych Medali MTP. Ale, jak wiemy, liderem staje się ten, kto nie naśladuje, ale kreuje. Więc co powinny kreować targi w Polsce, aby znów stać się świętem branży i budować przyszłość sektora? Bo przecież nie o darmowe parkingi tylko chodzi. Oczywiście na sukces wydarzenia składa się wiele wypadkowych: koniunktura, lokalizacja, termin, organizacja, no i koszty. Płacenie na targach za każde przyłącze prądu, krzesło, wywóz śmieci wywołuje frustrację wśród wystawców. Bo drogo, i jeszcze drożej. I potem najczęściej pojawiają się zarzuty, że „tyle zapłaciłem, a klientów jak na lekarstwo”. Więc po pierwsze, koszt wystawy powinien być korelatywny z zyskami, jakie można osiągnąć, biorąc w niej udział. Nie piszę o darmowym rozdawaniu stoisk, ale o takim ułożeniu wydatków za udział, aby nie powodowały one frustracji wśród wystawców. Przecież dzisiejszy rynek wymaga redukcji kosztów firm. Organizatorzy targów muszą wyjść naprzeciw tym potrzebom. Po drugie, targi powinny postawić na jakość i świeżość. Jakość organizacyjną, merytoryczną, programową, która przyciągnie tłumy gości i zapewni wystawcom zadowolenie. Aby klienci wiedzieli, że naprawdę warto przejechać kilkaset kilometrów. Bogaty program wydarzeń towarzyszących, eksperci, doradcy oraz maszyny w akcji, a nie stoiska informacyjne. I w końcu – maksymalnie uprościć wjazd i wejście. Hale targowe powinny tętnić życiem i biznesem – a nie ciszą, marazmem oraz niezadowoleniem. Po trzecie zaś – zaproszenie konkretnej grupy docelowej. Aby uczestniczyły w targach osoby decyzyjne, profesjonaliści, a mniej osób przypadkowych. Targi są potrzebne, konkurencja wśród nich także, która – mam nadzieję – napędzi ich rozwój w kierunku nowoczesnych i nowatorskich wydarzeń branżowych, na których każdy chce być! l Katarzyna Orlikowska

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz