Gazeta Przemysłu Drzewnego 10/2023

18 Ekonomia i rynek październik 2023 Kondycja firm jest silnie zróżnicowana  s. 20 | Wspólna przyszłość i realny plan działania  s. 21 – Znaleźliśmy się w sytuacji, że za chwilę będziemy musieli zawieszać lub zamykać nasze biznesy – mówiła Renata Cichocka, szefowa firmy drzewnej, jedna z pomysłodawców i współorganizatorka spotkania drzewiarzy pracujących na terenie południowo-wschodniej Polski, zorganizowanego 19 września w szkółce Stare Sioło, na którym stawiło się ponad trzydziestu przedstawicieli firm i zakładów, którzy z przerobu surowca czerpią środki do życia. – Każdy z nas boryka się z widmem zwolnień. Ja w ciągu ostatniego miesiąca musiałam zwolnić dziesięciu pracowników. To pierwsza taka sytuacja od początku prowadzenia przeze mnie działalności od ponad dwudziestu pięciu lat. I nie jest to wyłącznie mój problem! Spotkanie wspierające listy Na początku września przedstawiciele największych polskich organizacji związanych z przemysłem drzewnym wystosowali do dyrektora generalnego Lasów Państwowych Józefa Kubicy list, w którym to poinformowali go o swoim sprzeciwie wobec propozycji nowych zasad sprzedaży surowca drzewnego na rok 2024. Padło w nim wiele sformułowań podkreślających sprzeciw wobec zapisów, jakie znalazły się w propozycjach wystosowanych przez monopolistę w sprzedaży krajowego drewna. A wszystko pomimo spotkania, jakie przedstawiciele przemysłu drzewnego odbyli z leśnikami. Pod postulatami tymi oraz zawartymi w piśmie do DGLP sprzeciwami podpisują się także drzewiarze pracujący na terenie południowo-wschodniej Polski, choćby na obszarze Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Ich sytuacja jest na tyle poważna, że postanowili porozmawiać z leśnikami. W tej oddolnej inicjatywie udział wzięli przedstawiciele Lasów Państwowych, którym przewodził Artur Królicki, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych RDLP w Krośnie. Obecna była także posłanka Teresa Pamuła z PiS. Organizatorzy zaprosili do udziału także dziennikarza „Gazety Przemysłu Drzewnego”. Czas zamykać biznesy? – Spotkaliśmy się tu, w tak licznym gronie, ponieważ problem jest poważny – tłumaczyła Renata Cichocka. – Rozmawiając z przedsiębiorcami z naszego terenu, słyszę, że redukcja zatrudnienia sięga niejednokrotnie połowy stanu osobowego ze stycznia tego roku. Ze względu na politykę cenową w naszym kraju, a jako przedsiębiorcy z sektora drzewnego bazujemy na cenach krajowego surowca, stajemy się niekonkurencyjni na rynkach zagranicznych i z nich wypadamy. Drugim z najbardziej palących problemów są kary, jakie naliczają nam Lasy Państwowe za nieterminowy odbiór drewna. Sytuacja ta nie jest jednak spowodowana naszą złą wolą czy nieumiejętnością prowadzenia biznesów, ale faktem, że przez obowiązujące ceny drewna jesteśmy nierentowni i często nie mamy co z tym surowcem zrobić. Liczymy więc na zrozumienie i pewną dozę plastyczności w tej materii ze strony leśników. Prosimy także, by takie sytuacje nie wpływały na historię naszych zakupów, na którą pracowaliśmy przez lata, a nie przez ostatni rok czy dwa. To spotkanie to podstawa dialogu, ale także nasze „być albo nie być”. Surowiec droższy od produktu Na spotkaniu, poza przetwórcami surowca, znaleźli się także przedstawiciele firm wywozowych oraz przedsiębiorcy drzewni, którzy są nieodłączną częścią systemu pozyskiwania i przetwarzania drewna w Polsce. Drzewiarze podkreślali, że doszło do sytuacji, gdy koszt zakupu surowca przewyższa dochód, jaki osiągnąć można ze sprzedaży produktów zeń wykonanych. A to sprawia, że sama idea prowadzenia biznesu staje pod dużym znakiem zapytania. Co to oznacza? Choćby mniejsze wpływy do budżetu państwa, na co zwracał uwagę Krzysztof Uszkowski z firmy FHU Akris, starając się na tablicy rozrysować dysproporcje pomiędzy obciążeniami przedsiębiorców a Lasów, by uświadomić tę kwestię nieco niezorientowanej w zawiłościach systemu podatkowego posłance. Przy obserwowanym załamaniu rynku, co potwierdzili obecni w sali przedsiębiorcy, nie można też dokonać sensownych kalkulacji. Być może ratunkiem w obecnej sytuacji, co proponowali przedsiębiorcy, byłaby renegocjacja umów, która już w historii wzajemnych relacji miała miejsce. Dyskusyjna częstotliwość przetargów – W przypadku krótszych okresów przetargów, jak proponowane przetargi kwartalne, reakcja na cenę jest lepsza – uważa Artur Królicki. – Z taką sytuacją spotkałem się, gdy pracowałem w Nadleśnictwie Lesko, gdzie taki system swego czasu działał. Stąd też pomysł, by zasady nieco zmienić. I dlatego chcemy z systemu rocznego czy półrocznego zrezygnować. Wiem, że częstsze przetargi są bardziej kłopotliwe ze względów organizacyjnych, ale w moim odczuciu dzięki takiemu systemowi ułatwiona zostanie reakcja na wydarzenia rynkowe, zarówno na cenę surowca, jak i możliwości sprzedażowe gotowych wyrobów. Jednak co do tego, czy system stary był dobry, czy też nie, zgody brak. Argumenty są różne, ale przeważają te, które mówią, że aukcje w trybie półrocznym są rozwiązaniem najwłaściwszym, co znalazło wydźwięk w jednym z postulatów, jakie powstały po spotkaniu. Potrzeba stabilizacji i jasno określonych zasad Kolejnym z problemów, jakie starano się rozwiązać podczas spotkania na terenie Nadleśnictwa Oleszyce, była kwestia ilości surowca przeznaczonego na aukcje otwarte i zamknięte. Strona leśna argumentowała, że taki podział, jaki proponują, a więc 70/30, sprzyja pojawianiu się nowych podmiotów i nie ogranicza rynku. – Musi być pewna pula surowca na e-drewnie, która pozwoli nowym podmiotom wejść na rynek – argumentował Artur Królicki. Odpowiedzią na taką ocenę sytuacji była propozycja, by nie zabierać puli 30 proc. z surowca, który przeznaczony jest dla kupujących z historią, a stworzyć zupełnie nową pulę dla nowych podmiotów. To, zdaniem przedsiębiorców, powstrzymałoby walkę i nienormalne podbijanie cen choćby podczas aukcji systemowych. Niepotrzebnie psuty jest także rynek i system handlu drewnem, będący efektem wieloletnich ustaleń i pewnego kompromisu. I kompromis ten, jednostronnie, chcą teraz zburzyć leśnicy, wprowadzając swoje nowe wytyczne. A rynek nie potrzebuje, co podkreślali zebrani, kolejnej rewolucji, a raczej stabilizacji i jasno określonych zasad, bez ich corocznych zmian. Rotacja i ceny maksymalne Jeszcze jednym z ważkich tematów jest kwestia rotacji przetargów. Te odbywają się na terenie całego kraju, ale zawsze w tym samym systemie, gdzie ostatnim z regionów jest właśnie południe i wschód kraju. – Dlatego postuluję, by to zmienić – mówił Janusz Sokołowski ze spółki Natura B z Bełżca. – Ci, którzy nie zdołali kupić surowca podczas innych aukcji w kraju, przyjeżdżają do nas i podbijają i tak już wysoką cenę. A wystarczy, by co roku system ten się zmieniał. Przedsiębiorcy podnosili także kwestię braku cen maksymalnych. – Jeszcze dwa lata temu takie zapisy funkcjonowały, wskazując cenę maksymalną i minimalną – twierdził Janusz Sokołowski. – Obecnie jest tylko cena minimalna. – Aukcje te są aukcjami ograniczonymi dla nabywców z historią, więc nikt nowy do nich nie ma dostępu – odpowiadał dyrektor z RDLP. – Chcecie więc, byśmy wam ceny ograniczali? Nie możemy przecież ograniczać ich wysokości, jeśli dany przetarg podlega licytacji i wy się przelicytowujecie! Zgromadzeni jednak z taką argumentacją się nie zgadzali, twierdząc, że Lasy chcą na nich po prostu zarobić. – Potrzebna jest pewna elastyczność w naszych rozmowach – spuentował temat Janusz Sokołowski. Gdzie jest transparentność? Kolejną z bolączek systemu sprzedaży jest brak jego transparentności. – My tak naprawdę nie wiemy, z kim się licytujemy, co rodzić może pewne podejrzenia co do uczciwości intencji licytatorów – mówił Marek Kucab z Tartaku Widna Góra. – Potrzebna nam pełna jawność przetargów, po ich rozstrzygnięciu. Taka obowiązuje choćby przy przetargach na usługi leśne. Tam podsumowanie aukcji łatwo znaleźć, jak i podmioty, które w niej brały udział, oraz kwoty, które podczas ofertowania padły. – Warto, by widoczny był też potencjalny wynik aukcji, czyli informacja, która jeszcze jakiś czas temu na portalu funkcjonowała – dodał Janusz Sokołowski. – To daje nam możliwość oszacowania w danym przetargu, czy mamy szansę cokolwiek kupić. – Potrzebna jest także wymiana informacji o sytuacji rynkowej w kraju i na świecie – mówił szef Tartaku Widna Góra. – Potrzebne są takie spotkania, jak to dzisiejsze, byśmy wzajemnie wiedzieli, co nas trapi i jak się z naszymi problemami mierzyć. Konieczna jest dla nas współpraca. Kolejną kwestią jest także termin ogłaszania warunków sprzedaży i cen surowca na kolejny rok. – Czy nie jest możliwe, by robić to wcześniej? – pytał Janusz Sokołowski, przedsiębiorca, który zatrudnia ponad pięćset osób. – My musimy planować nasze inwestycje z dużym wyprzedzeniem, robimy więc to już teraz, na początku września. A nie wiemy, ile za surowiec zapłacimy. To przekłada się na szacowanie cen produktów oraz wpływa na wielkość zatrudnienia. Drewno zza wschodniej granicy Dodatkowym problemem jest rynek wschodni. Mowa głównie o produktach drzewnych, jak choćby tarcica czy palety, z Ukrainy, która choć dotknięta wojną, jest w stanie je sprzedawać, i to po cenach o wiele niższych niż te, które obowiązują choćby na naszym rynku. To sprawia, że szczególnie ci producenci, którzy prowadzą biznesy w rejonie kraju, który z Ukrainą bezpośrednio sąsiaduje, muszą borykać się z dodatkowymi obciążeniami. Z argumentacją taką zgadzają się także leśnicy. W ich interesie także nie leży, by nasz rynek zalewały gotowe produkty z rynków ościennych, bowiem to rzutować będzie na wielkość zakupów surowca. Jedynym wyjściem, wyjście na ulice? System sprzedaży drewna od lat budzi emocje, a spraw, które trzeba rozwiązać, jest wiele. Wydaje się jednak, że nawet fakt, iż od tego, co się wydarzy na rynku, zależą losy nie tylko przedsiębiorców drzewnych i ich pracowników, ale też samych leśników, nie zmienia postrzegania leśnych włodarzy. I choć widać wyraźnie chęci do rozmów i szukania wspólnych pól do zmian, choćby na poziomie dyrekcji regionalnych i nadleśnictw, to czy taka wola jest także na poziomie dyrekcji generalnej, która tak naprawdę jako jedyna może coś w tej kwestii zmienić? Czy aby problem został usłyszany wśród władzy, trzeba o nim krzyczeć na ulicach? Przedsiębiorcy leśni, przynajmniej z regionu południowo-wschodniej Polski, są na to gotowi. Na końcu swego pisma, skierowanego bezpośrednio do dyrektora Józefa Kubicy, napisali bowiem, że: „w sytuacji, gdy do końca bieżącego miesiąca nie uzyskamy korzystnego porozumienia w powyższych sprawach, będziemy zmuszeni rozważyć przeprowadzenie akcji protestacyjnej na szczeblu krajowym w pierwszej połowie października 2023 roku”. l Postulaty przedsiębiorców z południowego wschodu Polski: 1. Renegocjacja cen umów kupna-sprzedaży na II półrocze 2023 roku. 2. Nienaliczanie kar za nieodebrany surowiec w II półroczu 2023 roku. 3. Obniżenie cen portalowych na 2024 rok do poziomu cen z roku 2021. 4. Pełna jawność i transparentność w przetargach sprzedaży surowca drzewnego oraz w trakcie ogłaszania wyników sprzedaży. 5. Stałe i jasne zasady sprzedaży surowca drzewnego na min. 2-3 lata do przodu. 6. Ustalenie przedziału minimalnej i maksymalnej ceny zakupu drewna w przetargach portalowych. 7. Ustalenie podziału puli drewna PLD/e-drewno systemowe w proporcji 80/20. 8. Podtrzymanie 6-miesięcznego cyklu sprzedaży. 9. Rotacja kolejnością wystawiania poszczególnych regionów w przetargach. 10. Blokada masowego napływu wyrobów tartacznych zza wschodniej granicy. Rozmawiajmy, ale na tych samych prawach RELACJA | Spotkanie przedsiębiorców drzewnych w Nadleśnictwie Oleszyce Drzewiarze z terenu Polski południowo-wschodniej mówią „dość”, bo ich biznesy stają się nierentowne, a zwolnienia grożą połowie pracowników, gdyż system sprzedaży drewna, jaki narzucają im Lasy Państwowe, nie pozostawia większych nadziei na przyszłość. tekst i fot. Bartosz Szpojda Na spotkanie z przedstawicielami Lasów Państwowych przybyli licznie drzewiarze z południowo-wschodniej Polski.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz