Gazeta Przemysłu Drzewnego 11/2023

16 Z kraju listopad 2023 R E K L AMA Od nieco ponad roku firma PENNY-DOBROSZYCE z Dobroszyc korzysta z nowoczesnej hali produkcyjnej. Jej korzeni szukać należy w działaniach, które firma prowadzi już od trzech dekad. – Wszystko to, co nowego można zobaczyć w naszej firmie, jest pokłosiem trzydziestoletniej pracy – mówi Adam Pilipiuk, prezes zarządu. – U podstaw tego, co w zakresie mechanizacji branży drzewnej zaczęliśmy robić, leży bardzo bliska współpraca z czeską firmą Drevostroj Ckyne. Ona też swoje rozwiązania na przestrzeni dwudziestu lat naszej współpracy opierała na wieloletnim doświadczeniu, zdobywanym podczas kooperacji z największymi producentami w branży. Myślę, że bazując na tej współpracy, dużo zobaczyliśmy i się nauczyliśmy. Jednak podstawą rozwoju firmy, czego efektem jest nowoczesna hala produkcyjna o powierzchni 1500 m2, były oczekiwania klientów i brak możliwości realizowania niektórych projektów w posiadanych wcześniej halach produkcyjnych. – Brakowało nam choćby suwnicy czy hali o większej wysokości – dodaje prezes. – Nie najlepiej było także z powierzchnią roboczą, a zatem i z dostępem technologicznym do produkowanych przez nas maszyn. Nowa hala nie tylko zniwelowała te problemy, ale pozwoliła nam realizować bardzo ambitne projekty. – Hala eksploatowana jest już od maja ubiegłego roku – wtrąca Jakub Pilipiuk, wiceprezes zarządu. – Jej budowa trwała czternaście miesięcy. Ulokowaliś- my ją w zupełnie nowym miejscu, co nie zakłóciło, na szczęście, ówczesnej produkcji, ona bowiem szła swoim tokiem w istniejących halach. Jakub Pilipiuk zwraca uwagę na fakt, że w bezproblemowym procesie przenosin pomaga także specyfika produkcji firmy. – Przenosiny były o tyle łatwiejsze, że nie mamy w zakładzie produkcji seryjnej – mówi wiceprezes. – W danym momencie powstaje u nas jeden, czasem dwa projekty, możemy więc ustawić je pod produkcję, a nie odwrotnie. Wszystko więc odbyło się bezproblemowo i płynnie. – Jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że w zakresie obróbki metalu w szerokim stopniu korzystamy z kooperacji – dodaje prezes. – Nie mamy choćby swojej wycinarki laserowej, ale w pobliżu jest kilka firm, które się w takich działaniach specjalizują. I z ich usług korzystamy. – Taka maszyna powinna mieć zapewnioną stałą pracę – tłumaczy Łukasz Misterowicz, dyrektor zakładu produkcji maszyn. – A jako że firma nie wykonuje niczego w systemie seryjnym, jej posiadanie nie jest konieczne. Aby zainwestować w taki sprzęt, musielibyśmy uruchomić zlecenia z zewnątrz, by zapewnić jej front robót. A to oznacza konieczność zatrudniania kolejnych pracowników i ponoszenia dodatkowych, zupełnie nieracjonalnych na chwilę obecną kosztów. Wojna pokrzyżowała plany – To dobre rozwiązanie zarówno ze względów logistycznych, jak i magazynowych – chwali Adam Pilipiuk. – Oczywiście podstawowe operacje, jak spawanie, toczenie, frezowanie, szlifowanie czy dłutowanie, wykonujemy samodzielnie, natomiast wszelkie operacje polegające na wyginaniu czy wypalaniu blach zlecamy na zewnątrz. Wobec tego nie było istotnych problemów z samym faktem przenosin. Co więcej, w tym czasie mieliśmy zlecenie na wykonanie linii do sztaplowania desek, od momentu rozpakowywania pakietu desek po suszeniu, do chwili pocięcia go na trymerze i dalej ułożenia na sztaplarce. Wiedzieliśmy więc, że aby je zrealizować, musimy bardzo szybko skończyć halę, bo tylko tam, ze względów logistycznych, a także bezpieczeństwa pracy, mogliśmy zmontować całą linię i przetestować program sterujący. To ciekawy projekt, ponieważ nie tylko był premierowym produktem, który niejako ochrzcił nowy budynek, ale też trafił do specjalnego klienta na… Ukrainę. – Z końcówką produkcji trafiliśmy akurat na początek trwającej tam wojny – mówi Adam Pilipiuk. – To ograniczyło nasze możliwości związane z domówieniem kwestii montażu, który miał zostać wykonany przez naszych ludzi. Na szczęście Ukraińcy są bardzo zdolnym narodem i po przeszkoleniu monterów i automatyka oraz złożeniu linii u nas, w nowej hali, z wykorzystaniem łącza internetowego, dokonano montażu. Musieliśmy jednak nieco przerobić instalację elektryczną, żeby sam proces montażu przebiegał bardzo sprawnie i bez większych komplikacji. To zadanie kosztowało nas dużo pracy i wysiłku. Ale efekt końcowy bardzo i nas, i klienta usatysfakcjonował. I raczej byłby trudny do zrealizowania bez nowej inwestycji… Przezwyciężone problemy z pozwoleniami Sama budowa, która dzięki firmie budowlanej „z polecenia” przebiegła szybko i bez większych problemów, z takowymi spotkała się jednak jeszcze na etapie uzyskiwania zezwoleń. I choć w głowach właścicieli funkcjonowała już od dawna, nim się zmaterializowała, musiało minąć trochę czasu. – Przez teren naszego zakładu przebiegała linia średniego napięcia, wyłączająca jego część spod inwestycji – tłumaczy prezes firmy. – Udało się nam jednak porozumieć z energetyką, żeby część tej linii została zakopana. Wtedy też zaczęliśmy starania związane już bezpośrednio z inwestycją. – Sam proces uzyskania pozwolenia był długotrwały, ponieważ musieliśmy dwukrotnie zwracać się o warunki zabudowy – opowiada o problemach formalnych Jakub Pilipiuk. – Zakwestionowano nam bowiem wysokość hali, która musiała być taka, jaką zaplanowaliśmy, choćby ze względu na przewidywaną suwnicę. Kłopotliwa dla urzędników była także konstrukcja dachu czy odległość budowli od granic działki. Jednak udało się nam i w tym zakresie porozumieć. To jednak wymagało czasu. Gdybyśmy wcześniej zdecydowali się na budowę hali, musielibyśmy ją zupełnie inaczej ustawić, tracąc bardzo dużo cennego terenu. Obecnie optymalnie go wykorzystujemy. Inwestowanie w niezależność Zakład w Dobroszycach stawia także na niezależność energetyczną, jakże istotną w czasach niestabilności rynkowej w tym zakresie. – Inwestujemy także w to, co z produkcją nie wiąże się bezpośrednio, czyli w zabezpieczenie dostaw energii – cieplnej i elektrycznej – mówi Adam Pilipiuk. – Hale produkcyjne wymagają dużych dostaw cieplika, a ceny opału w ostatnim czasie oszalały. Projektując halę, zdecydowaliśmy się zainwestować w ogrzewanie gazowe. Na naszym lokalnym rynku działa firma prywatna dostarczająca gaz, która ma pozycję monopolisty. W tym czasie nie wyglądało to groźnie. – Będąc firmą prywatną, nie miała i nie ma możliwości wdrażania politycznie kształtowanych ofert na sprzedaż gazu, co sprawiło, że ceny nagle wystrzeliły – dopowiada Jakub Pilipiuk. – Szukając alternatywy, doszliśmy do wniosku, że posiadanie własnego zbiornika z gazem płynnym, którego ceny na rynku są nieco stabilniejsze, będzie dobrym rozwiązaniem. Podobnie jest w kwestii energii elektrycznej. Zamontowaliśmy fotowoltaikę od razu, jak tylko taka możliwość się pojawiła. Już w 2017 roku, na trzech halach magazynowych pojawiły się panele o łącznej mocy 40 kW. Ograniczała nas jednak wtedy możliwość przyłączenia do sieci, obarczona pewnymi wielkościami maksymalnymi. Gdy powstała nowa hala, pojawiła się możliwość wykonania drugiego złącza i automatycznie postawiliśmy na niej drugą „elektrownię”, tym razem o mocy 20 kW. Już na etapie konstruowania hali przewidzieliśmy takie rozwiązanie. Dwa projekty naraz Wewnątrz hali, poza częścią produkcyjną, znajduje się biurowiec i część socjalna – szatnie, toalety i stołówka. – Takie rozwiązanie sprawia, że niektórzy pracownicy nie muszą nawet opuszczać hali w ciągu całego dnia – komentuje Łukasz Misterowicz. W części biurowej znajdują się także gabinety kierowników produkcji, a także biuro projektowe z salą służącą naradom czy rozmowom z klientami lub dostawcami. Nowa hala pozwala na produkcję większych konstrukcji INWESTYCJE | Penny-Dobroszyce po roku od rozbudowy Spełnianie oczekiwań klientów oraz rozwój przedsiębiorstwa legły u podstaw wzniesienia dużej hali. tekst i fot. Bartosz Szpojda Część hali z suwnicą umożliwia sprawdzenie wszelkich aspektów działania maszyn i wykonywanych linii przed wysyłką do klientów. Nowa hala ma wielkość 1500 m2 i mieści w sobie nie tylko część produkcyjną, ale też socjalną i biurową.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz