Gazeta Przemysłu Drzewnego 4/2024

17 kwiecień 2024 R E K L AMA Zapewne jeszcze na początku stycznia wiele firm wykonujących zadania gospodarcze na zlecenie Lasów Państwowych na terenie RDLP w Białymstoku nie spodziewało się, że z dnia na dzień stracą zatrudnienie. Być może miały pewne przeczucia, wszak wiele znaków w polityce wskazywało, że do pewnych ograniczeń dojdzie, niemniej jednak dla wielu był to szok, szczególnie dla tych, którzy działają na terenie Puszczy Knyszyńskiej. Jak sami mówią, dla nich wprowadzone ograniczenia są niczym huragan stulecia z 2017 roku. – W obu przypadkach sprawa dotyka 100 000 hektarów lasu. Obecny „huragan” zmiecie naszą branżę – podkreśla Halina Karpowicz, lider konsorcjum 15 zakładów usług leśnych na terenie Nadleśnictwa Supraśl, a także jedna z twarzy Protestu Branży Drzewnej. Wstrzymanie pozyskania z dnia na dzień Wszystko to, co doprowadziło wielu przedsiębiorców na skraj upadku, zaczęło się od polecenia wydanego 8 stycznia przez ministrę klimatu i środowiska, Paulinę Hennig-Kloskę, w którym zwracała się do dyrektora generalnego Lasów Państwowych o „wstrzymanie lub ograniczenie pozyskiwania drewna w lasach znajdujących się w zarządzie Lasów Państwowych w terminie do 30 czerwca 2024 roku”. Traf chciał, że ok. 60 proc. terenów objętych tym zakazem „wytypowano” na terenie województwa podlaskiego. Niestety, nie dość, że decyzja ta została podjęta niespodziewanie, to jeszcze odbyło się to bez analiz i konsultacji z ekspertami. Województwo podlaskie, gdzie obowiązuje moratorium, to rejon, w którym prace leśne stanowią źródło dochodu nie tylko wielu firm, ale też całej rzeszy ludzi, którzy nagle zostali pozbawieni wizji zarobkowania. – W jednej chwili pani minister wywróciła do góry nogami wszystkie plany urządzenia lasu na rok 2024 i 2025, a nas – zakłady usług leśnych – skazała na bankructwo i wyrzucenie ludzi na bruk. Pracę straci nawet około 500 osób – mówi Halina Karpowicz. – Ta praca, co jest często niezauważalne, polega na ochronie przyrody. To my, odnawiając i pielęgnując las przez wiele dekad, przyczyniamy się do zachowania biologicznej różnorodności w miejscach chronionych. Stworzyliśmy wizerunek Puszczy Knyszyńskiej i to dzięki nam turyści i miejscowe społeczeństwo mogą w bezpieczny sposób korzystać z jej zasobów. Czy to ma w ogóle sens? Jak podkreślają przedstawiciele Protestu, działania ministerstwa są niezgodne z racjonalną gospodarką leśną. I pytają, czy aby na pewno przyroda skorzysta na ograniczeniach? – Lesistość po wojnie wynosiła w Polsce zaledwie 20 proc., a teraz przekracza już 30 proc. To właśnie dzięki właściwej, starannej gospodarce. Sadzimy więcej niż wycinamy – rocznie aż 25 mln sadzonek tylko na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Dziś możemy powiedzieć, że nasze lasy na Podlasiu są o wiele bogatsze i bardziej zróżnicowane niż kiedykolwiek wcześniej – mówi Dariusz Wysocki, lider konsorcjum zakładów usług leśnych pracujących m.in. na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka. – Jeśli ktoś uważa, że pozostawienie lasów w spokoju wystarczy do ich ochrony, jest w błędzie. Musimy działać aktywnie. Dla przykładu – na terenie Rezerwatu Budzisk kornik zniszczył całą populację świerka. Już świerka tam nie ma, a stało się tak dlatego, że nie zdecydowano się na wycięcie kilku zarażonych drzew. Czy to jest racjonalne? Nie tylko zakłady usług leśnych Jak łatwo się domyślić, problemy przedsiębiorców leśnych, których dotykają bezpośrednio, nie dotyczą tylko ich. Jak w każdym dobrze funkcjonującym środowisku, każde jego zaburzenie na którymś z etapów, z czasem odbija się na kolejnych. Nie inaczej jest i w tym wypadku. Wstrzymanie pozyskania uderza w tych, którzy pozyskują, potem cierpią ci, którzy wywożą surowiec, czyli firmy transportowe, a dalej przemysł przerabiający drewno. Nie zapominajmy też o leśnikach, którzy na sprzedaży nie zarabiają, a więc będą musieli być dofinansowani z Funduszu Leśnego, w myśl polityki samofinansowania się. Na końcu – jak zawsze – znajduje się jednak odbiorca detaliczny, czyli szary Kowalski. – Gospodarka województwa podlaskiego opiera się na czterech głównych gałęziach: przemyśle rolno-spożywczym, drzewnym, budowlanym i maszynowym. Teraz jednemu z nich grozi zagłada. A przecież niedawne inwestycje w przemyśle drzewnym w okolicach Bielska Podlaskiego, Suwałk czy Grajewa były głównie motywowane dostępnością surowca. Jak mamy rozwijać region i zachęcać młodzież, by chciała tu pozostać? Jak nasze firmy mają przetrwać, nie mówiąc już o rozwoju, jeżeli odbiera nam się dostęp do naturalnej bazy surowcowej? – mówi Bartosz Bezubik, wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce, a zarazem prezes zarządu Zakładów Przemysłu Sklejek BIAFORM SA w Białymstoku. – Trzeba też pamiętać, że drewno jest odnawialnym produktem, który zgodnie z założeniami biogospodarki powinien zastępować wysokoemisyjne materiały budowlane, takie jak beton czy tworzywa sztuczne. Wstrzymanie pozyskania sprawiło, że podaż surowca drastycznie spadła, a do magazynów firmy trafia o połowę mniej drewna niż wynosi zapotrzebowanie. To z kolei, także w tym sektorze, oznacza groźbę zwolnień pracowników, a w dalszej kolejności konieczność wzrostu cen wyrobów z drewna, drewna opałowego czy biomasy wykorzystywanej na potrzeby lokalnych instalacji ciepłowniczych. Choć obecnie zmiany w największym stopniu dotyczą woj. podlaskiego, w dalszej perspektywie odczuje je cały kraj, bowiem Podlasie nie jest samotną wyspą – tu swoje lokalizacje ma wiele dużych firm, które działają w znacznie szerszej skali. – Szeroko rozumiany przemysł drzewny w Polsce to 40 000 firm, zatrudniających ponad 400 000 pracowników, przede wszystkim na terenach wiejskich i w małych ośrodkach przemysłowych. Branża generuje niemal 6 proc. PKB oraz ponad 15 proc. wpływów z eksportu. Nasz podstawowy surowiec – drewno – ma znaczenie strategiczne dla polskiej gospodarki, i w ten sposób powinien być traktowany. Do Protestu stale dołączają nowe firmy. Jego przedstawiciele są gotowi do rozmów, ale jeśli nic się nie zmieni, przybierze on ostrzejszą formę. Pierwszym etapem protestu jest apel do ministry Pauliny Hennig-Kloski, który został podpisany przez większość szefów samorządów z regionu Puszczy Knyszyńskiej oraz kilkuset przedsiębiorców z branży. – Obecnie zwracamy się o wycofanie polecenia z 8 stycznia i rozpoczęcie z nami prawdziwego dialogu – apeluje Halina Karpowicz. l basza Przedsiębiorcy leśni z wizją upadku Wydarzenie | Nieunikniony efekt domina Moratorium na pozyskanie drewna, które między innymi dotknęło przedsiębiorców leśnych z Podlasia, może doprowadzić wiele firm do upadłości. Ta sytuacja rzutować będzie także na firmy, które zajmują się transportem surowca oraz jego przerobem. Od lewej: Bartosz Bezubik, wiceprezes SPPDwP i prezes zarządu Biaform; Halina Karpowicz, lider konsorcjum z terenu Nadleśnictwa Supraśl; Dariusz Wysocki, lider konsorcjum z Nadleśnictwa Czarna Białostocka. Przedsiębiorcy leśni protestowali wespół z rolnikami na ulicach Warszawy. fot. Protest Branży Drzewnej fot. Protest Branży Drzewnej

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz