Warto docenić, że w czasach zamykania lub prób sprzedaży wielu krajowych tartaków, w Andrychowie tworzony jest nowy punkt przerobu drewna, z ambitnymi założeniami.
W ciągu jednego roku, kosztem ponad 11 mln zł, powstał w Andrychowie (woj. małopolskie) okazały zakład drzewny, który na pewno może się już szczycić najpiękniejszym w tej branży biurowcem oraz halą przeróbki drewna o powierzchni 2000 m2, w sporej części zajętej przez linię przetarcia słoweńskiej firmy Mebor.
– Zawsze podobało mi się drewno – mówi Paweł Łysoń, prezes zarządu Wood Factory JOKO i główny udziałowiec spółki komandytowej, który niedawno zdecydował się sprzedać dobrze prosperującą fabrykę napojów i stworzyć własny tartak. – Już jak pracowałem 30 lat temu w Austrii, to myślałem o tartaku. Potem, z okien biura jednej z moich firm w Lęborku, lubiłem spoglądać na plac drzewny Poltarexu. Przez lata fascynowały mnie sklepy Castoramy czy Bauhaus z produktami drzewnymi, gdzie prowadzono punkty cięcia na wymiar płyt meblowych, żeby można było samemu zrobić meble. Ale gdy decydowałem się w minionych latach na kolejny biznes, wciąż byłem daleko od przemysłu drzewnego. Jednak gdy ostatnio sprzedawałem firmę produkującą napoje, to z zamiarem zrealizowania pomysłu na stworzenie tartaku na miarę obecnego postępu technicznego. Uznałem, że znam się na organizacji pracy przedsiębiorstwa i miałem trochę środków finansowych na zrealizowanie planu, natomiast… nie znałem się na drewnie! Szukałem więc wspólnika do tego drzewnego przedsięwzięcia. Okazało się, że w dalekiej rodzinie jest jedna osoba, która w branży drzewnej działa od dziesiątków lat. Porozumiałem się z Krzysztofem Pająkiem, prowadzącym w tym regionie rodzinny tartak. Zgodził się przystąpić do spółki komandytowej, której komplementariuszem jest spółka z o.o. Wood Factory JOKO. Jestem jej głównym udziałowcem, ale 25 proc. akcji należy do państwa Pająków, bo wyceniłem wysoko know-how Krzysztofa Pająka, który bardzo długo prowadzi tartak, więc ma wiedzę na temat pozyskania i przeróbki drewna, a ta wiedza jest nam potrzebna do startu i rozwoju. Do spółki Tartak Joko przystąpili też nasi synowie – Tomasz Pająk i Jakub Łysoń.
Szybka budowa zakładu
Spółka powstała w 2018 r. Pierwszą działalność zaczęto od dwóch maszyn – obrzynarki i piły do kapowania kupowanej tarcicy nieobrzynanej. Później dokupiono używaną frezarkę wielogłowicową Weiniga, ale jednocześnie uzgodniono, że pobudują nowoczesny tartak. Jesienią zeszłego roku ruszyła budowa hali. Podjęto też decyzję o zakupie zautomatyzowanej linii przetarcia drewna oraz innych maszyn do pogłębionego przerobu tarcic na konkretne wyroby, dla krajowych i zagranicznych nabywców. Szczęśliwie, grunt w andrychowskiej strefie przemysłowej był kupiony wcześniej, więc hala i biurowiec szybko stanęły przy ulicy Batorego, a od kwietnia rozpoczęto przerób kłód na nie całkiem jeszcze sprawnych maszynach.
– Marzyłem, że będziemy robić domy szkieletowe oraz drewno konstrukcyjne, i nadal z tego się nie wycofuję – stwierdza Paweł Łysoń. – Jednak trafiło nam się dwóch pierwszych klientów, którzy byli zainteresowani niewielkimi elementami bukowymi, i do tej pory tym się w dużym stopniu zajmujemy. Stopniowo jednak rozwijamy wyrób drewna konstrukcyjnego, uzyskując wcześniej niezbędne certyfikaty na drewno konstrukcyjne sortowane wytrzymałościowo oraz na tarcicę konstrukcyjną iglastą. Mamy także certyfikat FSC, więc prawie wszystko, żeby drewno konstrukcyjne oferować w dużych ilościach. Pod warunkiem, że nowa linia szybko osiągnie pełną sprawność i planowaną wydajność. Dysponując zmechanizowanym zespołem maszyn – korowarka, trak poziomy, obrzynarka i wielopiła – jesteśmy w stanie sprostać nawet najbardziej wymagającym zleceniom. Póki co, ograniczamy się do drewna na więźby dachowe, do tarcicy budowlanej i sezonowanej oraz elementów struganych.
Doszły panele dębowe
Tuż przed naszym spotkaniem trafił do firmy nowy trak cienkotnący DSB firmy Wintersteiger.
– Chcemy przystąpić do produkcji lameli – mówi Krzysztof Pająk – bo podpisaliśmy na dwa lata umowę na dostawę cienkich lameli dębowych dla zagranicznego odbiorcy. Austriacki producent traka szybko zrealizował nasze zamówienie i lada dzień przyjadą serwisanci producenta w celu jego uruchomienia. Pozwoli nam to wykorzystać pełniej surowiec bukowy, wykonując cienkie panele z materiału, który powstaje przy wyrobie graniaków czy fryzów dla producentów mebli.
– Nasze plany na najbliższą przyszłość to właśnie produkcja lameli i drewna konstrukcyjnego – dopowiada Paweł Łysoń. – Zaczyna nam się bowiem rozwijać eksport, nie tylko do Niemiec, Holandii czy Szwecji, bo zawarliśmy pierwszy kontrakt z odbiorcą w Dubaju, na dostawę drewna suszonego. Będziemy produkować również serię produktu z drewna brzozowego, bo mamy wstępną umowę z japońską firmą, która potrzebuje gotowego wysuszonego produktu, obrobionego i dociętego na wymiar. Przerabiamy obecnie głównie drewno bukowe, jesionowe, dębowe i brzozowe oraz drewno iglaste pod konkretne zamówienia. W magazynach mamy już duże ilości kantówki, która jest sezonowana i odpowiednio dosuszana oraz strugana, na potrzeby danego klienta. Większość naszego drewna liściastego jest sezonowana. Postawiliśmy też suszarnię serbskiej firmy Nigos, u nas mało znanej, ale np. w Austrii bardzo cenionej.
W hali dostrzegam również nową optymalizerkę Supercut 500 firmy Salvador, która teraz eliminuje wady w elementach meblowych, ale ma być częścią linii produkcji konstrukcyjnego drewna klejonego.
Potencjał wykorzystywany
w połowie
W tym roku Joko dokonało zakupu około 12 000 m3 drewna, ale nowa linia przetarcia przewidziana jest na przetarcie rocznie do 25 000 m3 drewna różnych gatunków.
– Drewno mamy z krajowego zaopatrzenia, natomiast nie korzystamy z usług firm z krajów ościennych, ponieważ jesteśmy zobowiązani przecierać surowiec z certyfikatem FSC, a tamtejsze firmy go nie posiadają – informuje Krzysztof Pająk. – Mówiliśmy już, że mamy niezbędne certyfikaty na drewno konstrukcyjne, natomiast na rynku rywalizujemy z tartakami, które certyfikatów nie uzyskały, a swoje tarcice oferują jako konstrukcyjne i znajdują nabywców, bo nie sprawdza się wdrażania do budownictwa certyfikowanego drewna konstrukcyjnego, choć ustawa obowiązuje od 2012 roku!
W nowym tartaku przekonano się już, że nie będzie łatwo o surowiec dębowy z LP, więc zawiera się umowy z dostawcami tarcicy dębowej ze Słowacji, Węgier i Ukrainy. Na razie kilkaset kubików tarcicy dębowej sezonowanej jest w zakładowym magazynie, więc jest surowiec do wytwarzania wspomnianych lameli.
Cieszą dokonania
– Jak na niecały rok działalności, to nie mamy prawa narzekać – stwierdza prezes. – Wprawdzie firma jeszcze nie przynosi takich dochodów, jakie byśmy chcieli osiągać, ale mamy zespół około 40 pracowników, których pensje osiągają poziom znacznie powyżej płacy minimalnej. Choć rotacja jeszcze występuje, to tworzy się trzon solidnych pracowników, którzy szybko uczą się obsługi nowoczesnych maszyn. Warunki pracy, jak na przemysł drzewny, wydają się bardzo dobre, toteż z nadzieją spoglądamy w przyszłość. Trochę nas tylko niepokoją działania LP wobec stałych odbiorców drewna. My jako punkt przerobu drewna, czyli tartak, powinniśmy mieć przywileje z tego tytułu, bo zapewniamy miejsca pracy, płacimy podatki, tworzymy infrastrukturę. Praktycznie nie sprzedajemy drewna bez przerobu, a i tarcicy nieobrzynanej też nie sprzedajemy, bo nie chcemy drewnem handlować, tylko je przerabiać na konkretne produkty. Sporo już zainwestowaliśmy w ten biznes i wiele jeszcze wydatków przed nami. Kupiliśmy już swój samochód do przewozu drewna kłodowanego i dłużycowego oraz drugi – do przewozu kontenerów z poprodukcyjnym materiałem drzewnym do naszych nabywców. Kupiliśmy też w firmie Teknamotor rębak z podajnikiem surowca do przerobu oraz kilka kontenerów, żeby wykorzystać wszystko, co się da na etapie od placu surowcowego do gotowego wyrobu.
Strategia z wizją
W bramie tego tartaku, tworzonego na miarę XXI wieku, mijam pracowników zjeżdżających się na drugą zmianę. Jest wśród załogi wiele kobiet, dla których obsługa maszyn do obróbki drewna nie jest nadmiernym obciążeniem. A praca w ogrzewanej hali, nieźle płatna, w zakładzie z określoną strategią rozwoju, stwarza też możliwości rozwoju zawodowego. W trakcie budowy pomyślano nawet o salce konferencyjno-szkoleniowej, w której ozdobą jest okazały stół z dębowym blatem, przygotowanym w zakładzie. Częścią strategii współwłaścicieli – Pawła Łysonia i Krzysztofa Pająka – jest też włączenie do biznesu swoich synów. To gwarancja, że Joko będzie się rozwijało, jeśli oczekiwania i pomysły młodych udziałowców będą na tym etapie wspierane wiedzą branżową i menedżerską ojców. Warto docenić, że w czasach zamykania lub prób sprzedaży wielu krajowych tartaków, tworzony jest nowy punkt przerobu drewna, z ambitnymi założeniami.
~Janusz Bekas