Lasy Państwowe i Ministerstwo Klimatu podejmują kolejne działania szkodzące przemysłowi drzewnemu, szykując ustawę poszerzającą definicję drewna energetycznego.
Skoro Państwowe Gospodarstwo Leśne LASY PAŃSTWOWE stać było jedynie na przekazanie 2 mln zł wsparcia dla służb medycznych walczących z koronawirusem, co oznacza wydatek przypadający na jedno nadleśnictwo rzędu
4 500 zł, to oznacza, że niebezpodstawne były ostrzeżenia Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego, Polskiego Komitetu Narodowego EPAL oraz Stowarzyszenia Przemysłu Tartacznego, że wyciskanie ile się da z firm drzewnych obróci się przeciwko Lasom Państwowym.
– Jako monopolista, PGL Lasy Państwowe postępują bardzo arogancko i arbitralnie, są głuche na sugestie środowiska – twierdzą te stowarzyszenia w artykule „Przemysł drzewny głęboko w lesie”, opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” z 4 czerwca. – Nie czują ani nie rozumieją mechanizmów rynkowych. Rozmowy i „konsultacje” prowadzone z organizacjami branżowymi służą Dyrekcji Generalnej LP jako swoisty listek figowy. Cel jest jeden, być może narzucony przez Ministerstwo Środowiska. To wygenerowanie jak najwyższych cen. Liczy się tylko wynik, tu i teraz. Jest to bardzo krótkowzroczne. Co dzisiaj jest już faktem.
W wywiadzie udzielonym miesięcznikowi „Głos Lasu” Andrzej Konieczny, dyrektor generalny nie tylko potwierdza, że wiele nadleśnictw ma kłopoty z zachowaniem płynności finansowej, a dyrekcja generalna w ramach działań antykryzysowych zaplanowała wypchnięcie około 1 400 pracowników na emerytury, blokadę zatrudniania nowych osób, a nawet nie wyklucza obniżenia stawek wyjściowych przy naliczaniu wynagrodzeń.
Geneza kłopotów
W tymże wywiadzie z kwietniowego numeru zawarte jest dyrektorskie zdanie: „Proszę wszystkich kierowników jednostek LP, by wspierali swoich lokalnych partnerów – odbiorców drewna czy pracowników zakładów usług leśnych, tak byśmy jako cała firma wykazali się solidarnością”. Jest także stwierdzenie, że „Lasy Państwowe, odbiorcy drewna i zakłady usług leśnych są ze sobą trwale związani oraz zobowiązani do zrozumienia i wzajemnego wsparcia”.
Miłe słowa, a fakty są takie, jak w cyklu artykułów w mediach ogólnopolskich, podpisanych przez wspomniane stowarzyszenia.
Sektor leśno-drzewny wypracowuje około 2,5 proc. PKB i bezpośrednio zatrudnia ponad 350 000 pracowników. Kolejne dziesiątki tysięcy osób pracuje w firmach związanych z przemysłem drzewnym. Przez ostatnie lata branża była jednym z kół zamachowych gospodarki kraju, motorem inwestycji i przyciągała kapitał zagraniczny. Obecnie przemysł drzewny leży na łopatkach i bez zaangażowania i pomocy rządu może się nie podnieść.
– Genezy kłopotów – czytamy w publikacjach – należy szukać nie w pandemii, a w polityce sprzedaży surowca prowadzonej przez PGL Lasy Państwowe. Kraje przodujące w Europie przy rozdziale surowca kierują się takimi kryteriami, jak: tradycja produkcji, infrastruktura przerobowa, wielkość zatrudnienia i dochód dla budżetu. Po transformacji ustrojowej podobne kryteria obowiązywały w Polsce. Przetwórcy byli zadowoleni, mając zagwarantowane potrzebne masy surowca i asortyment najbardziej zbliżony do potrzeb, co pozwalało na stabilny rozwój przedsiębiorstw.
Stowarzyszenia przedsiębiorców przypominają, że po wprowadzeniu w 2007 r. nowego systemu sprzedaży drewna, zwanego potocznie portalowym, początkowo byli oni mile zaskoczeni tym pomysłem. Liczyli bowiem na transparentność i przewidywalność.
– Nadzieje prysły – stwierdzają – wraz z wprowadzaniem w kolejnych latach modyfikacji i „ulepszeń”. Pula rozwojowa (inwestycyjna), w założeniu słuszna, dla wielu okazała się jedynie sposobem na „obejście” zasad. Nie było ścisłych wytycznych co do kryterium przydziału, dlatego też surowiec z tej puli trafił również do firm, które na to nie zasługiwały. W rezultacie zamiast służyć rozwojowi, jak było w założeniu, trafiał on do dalszego odsprzedania.
Wprowadzone w 2016 r. kryterium geografii poczyniło spustoszenia wśród zakładów przetwórczych, zwłaszcza jeśli chodzi o drewno średniowymiarowe. Przetwórca, nawet z historią zakupu i rozbudowaną infrastrukturą, nie mógł kupić surowca w sąsiednim nadleśnictwie. Dla „poprawy” systemu wprowadzono punkty przerobu znajdujące się w lokalizacjach oddalonych od macierzystych zakładów. Uczciwi przedsiębiorcy nie podjęli tematu. Zamiast do przetwórców, duże masy surowca trafiły do spekulantów i „dobrze poinformowanych”.
Kto prowadzi taką gospodarkę drzewną?
Firmom z Pomorza, o długim stażu w branży, którym spada rentowność, przyszło obserwować, jak lokalny surowiec, z uwagi na bliskość portów, wykupują eksporterzy drewna okrągłego.
W Niemczech czy we Francji można wyeksportować tylko nadwyżkę surowca, po którą nie zgłosili zapotrzebowania przetwórcy krajowi. Z kolei Chorwacja i Ukraina wprowadziły całkowity zakaz wywozu drewna okrągłego tartacznego z lasów państwowych. Ościenne kraje systematycznie obniżają również ceny surowca, reagując na bieżąco na uwarunkowania rynku.
Strach o przyszłość
Wśród przedsiębiorców dominuje niepewność, brak stabilizacji, strach i troska o przyszłość. W panującym chaosie i dezinformacji niemożliwe stało się planowanie, nawet w perspektywie krótkoterminowej. Czyni to przetwórców drewna niestabilnym partnerem do współpracy z odbiorcami. Wiele firm, zwłaszcza małych, aby przetrwać, ucieka do szarej strefy.
– Pokłosiem polityki prowadzonej przez Lasy Państwowe jest sytuacja branży meblarskiej – uważają branżowe stowarzyszenia, wsłuchujące się w głosy członków. – Do niedawna duma polskiego eksportu, obecnie boryka się z zapaścią, a wielu zakładom zagląda w oczy widmo bankructwa. Wzrastają ceny zakupu surowca, rosną koszty energii i płac, a jednocześnie ceny wyrobów spadają. Nasz przemysł meblarski przestaje być konkurencyjny na zagranicznych rynkach.
Apel i postulaty
– Nasi rządowi decydenci powinni pochylić się nad tematem i dokonać głębokiej analizy – ile, w związku z niewłaściwą polityką Lasów Państwowych i brakiem właściwego nadzoru nad nimi, traci gospodarka i przedsiębiorstwa związane bezpośrednio czy też pośrednio z branżą drzewną – piszą stowarzyszenia. – Apelujemy do rządu o powołanie międzyresortowej Grupy Roboczej celem stworzenia jasnego, przewidywalnego i prorozwojowego systemu sprzedaży surowca drzewnego.
System, wzorem krajów przodujących w Europie, powinien zapewniać stałe określone masy surowca firmom z tradycjami i głębokim przerobem drewna. Przełoży się to na wzrost eksportu, zatrudnienia, zysków firm, ich rozwoju, a w rezultacie zwiększy dochody Skarbu Państwa. Polityką kształtowania cen surowca drzewnego powinna się zająć Grupa Międzyresortowa, a nie – jak do tej pory – PGL Lasy Państwowe.
Nie ma rozwoju, nie ma… zespołu
Przed dwoma laty, zarządzeniem Jadwigi Emilewicz, ówczesnej minister przedsiębiorczości i technologii, został powołany na wniosek przemysłu Zespół ds. Rozwoju Przemysłu Drzewnego, który miał zająć się problemami i postulatami zgłaszanymi przez przemysł drzewny pod adresem Lasów Państwowych. Do zadań Zespołu należało wypracowywanie rozwiązań zapewniających stabilność funkcjonowania przedsiębiorców przetwarzających drewno, w szczególności konsultowanie zmian w systemie sprzedaży drewna, dokonywanie analiz przepisów prawa, dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie przemysłu drzewnego oraz rekomendowanie założeń rozwiązań legislacyjnych, mających na celu stworzenie korzystniejszych warunków prowadzenia tej działalności. Zakładano promowanie i wspieranie rozwoju współpracy przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą w zakresie przemysłu drzewnego z instytucjami naukowo-badawczymi, administracją, biznesem, partnerami społecznymi oraz organizacjami pozarządowymi oraz tworzenie instrumentów dla wzrostu konkurencyjności przemysłu drzewnego w procesie rozwoju polityki gospodarczej kraju, w szczególności w działaniach realizowanych przez organy administracji publicznej.
Kiedy w okresie pandemii zdesperowani przedstawiciele branży drzewnej zwrócili się do tejże Jadwigi Emilewicz, obecnie już wicepremier, z prośbą o pilne zwołanie posiedzenia Zespołu ds. Rozwoju Przemysłu Drzewnego, dowiedzieli się, że zespół został zlikwidowany.
Po upublicznieniu tej informacji w artykule na łamach „Pulsu Biznesu”, Ministerstwo Rozwoju zaczęło dowodzić, że Zespół ds. Rozwoju Przemysłu Drzewnego nie został rozwiązany, tylko… finalizowane są prace nad zmianą struktury i zakresu tematycznego Zespołu. W nowej formule będzie to Zespół ds. Biogospodarki, który zajmie się… zagadnieniami związanymi z przyszłością rozwoju sektora biogospodarczego.
Choć parokrotne spotkania tego Zespołu, bez udziału prasy branżowej, niewiele wniosły do poprawienia sytuacji, to typowy dla obecnej władzy okazał się sposób traktowania przez rządzących członków tego Zespołu, reprezentujących przemysł drzewny. Większość członków reprezentujących urzędy państwowe nie rozumiała istoty konfliktów przemysłu drzewnego z LP, a w końcu zabrakło odwagi, żeby inicjatorów poinformować o likwidacji Zespołu. Okazało się, że kolejne rządy i ministerstwa PiS, tak jak niektóre wcześniejsze innych formacji politycznych, nie potrafiły podjąć żadnych decyzji, które by systemowo rozwiązały problemy związane zakupem surowca drzewnego z Lasów Państwowych.
Trwa proces wyniszczania
Ta sytuacja powoduje, że stowarzyszenia branżowe szukają społecznego wsparcia przez publikacje przedstawiające sytuację w branży drzewnej w ogólnopolskich gazetach, takich jak „Gazeta Przemysłu Drzewnego” (wywiad w „GPD” nr 6), „Puls Biznesu”, „Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita”. Alarmują, że trwa systematyczny proces niszczenia polskiego przemysłu tartacznego i opakowaniowego, a teraz także meblarskiego.
Branża drzewna, która do niedawna była postrzegana przez rząd jako jedno z kół zamachowych rozwoju gospodarki, a producenci mebli, okien, drzwi, podłóg czy palet, którzy mieli się stać tygrysami polskiego eksportu, w dobie pandemii pozostali nie tylko bez istotnej pomocy rządu, ale w zabójczym uścisku Lasów Państwowych, skutkującym spadkami produkcji, utratą zamówień, zwolnieniami pracowników i eliminacją z wielu zagranicznych rynków, z powodu niekonkurencyjności cenowej polskich produktów drzewnych, wytwarzanych z drewna droższego niż w sąsiednich krajach europejskich. Nawet gdy warunki rynkowe zmusiły leśników do ograniczenia pozyskania drewna o 23 proc. w marcu, a w kwietniu aż o 50 proc., w porównaniu z ubiegłym rokiem, w LP uznano, że nie ma potrzeby obniżenia cen surowca dla przemysłu drzewnego.
Państwowy monopolista nie jest skłonny zmieniać zasad sprzedaży drewna ani obniżać cen nawet w sytuacji, gdy te oferowane przez niego przestały być konkurencyjne na rynku europejskim. W efekcie, coraz więcej rodzimych przedsiębiorców woli importować drewno niż korzystać z lokalnego surowca, choć do ceny zakupu muszą przy imporcie dodać koszty transportu. Natomiast regionalne dyrekcje z południa kraju pomstują na swoich odbiorców, że kierują się… rachunkiem ekonomicznym, a nie wiernością handlową, bo odczuwają trudności ze sprzedażą drewna i zmagają się z ryzykiem utraty płynności finansowej.
– Do takich skutków prowadzi nieliczenie się z realiami rynkowymi i rodzimą branżą – oceniał Marek Kubiak, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego w „Pulsie Biznesu”. – Istotnym czynnikiem ograniczającym branży przetwórczej dostęp do surowca jest rosnący eksport drewna z Polski. W efekcie rodzima branża nie może rozwijać swoich możliwości, bo krajowy surowiec zasila firmy zagraniczne, w ostatnich latach zwłaszcza chińskie.
Przemysł drzewny uważa, że zasady sprzedaży drewna przez Lasy Państwowe, ustalone na lata 2020-21, w obecnej sytuacji nie mają już racji bytu i trzeba je przystosować do nowych uwarunkowań.
Poszerzanie definicji drewna energetycznego
A jakby tego było mało, Lasy Państwowe i Ministerstwo Klimatu podejmują kolejne działania szkodzące przemysłowi drzewnemu. Przyspieszyły w minionych tygodniach prace nad poszerzeniem definicji drewna energetycznego.
– Być może dlatego, że obecny rząd nie ma klarownej wizji tego, jaką rolę powinno odgrywać przetwórstwo drewna dziś, w najbliższych latach i w dłuższej perspektywie – przekonują w publikacjach przedstawiciele branży. – Obowiązująca ustawa o OZE definiuje drewno energetyczne jako „surowiec drzewny, który ze względu na cechy jakościowo-
-wymiarowe posiada obniżoną wartość techniczną i użytkową uniemożliwiającą jego przemysłowe wykorzystanie, a także surowiec drzewny stanowiący biomasę pochodzenia rolniczego”. Obawiamy się, że po poszerzeniu tej definicji, do elektrowni zaczną trafiać również te sortymenty drewna, które obecnie są zarezerwowane na dostawy do przetwórców. Nie ma zresztą gwarancji, że producenci energii kupią od Lasów Państwowych drewno po oferowanej cenie, chyba że z góry przyjdzie nakaz nieliczący się z realiami rynkowymi, jak bywało w przeszłości, gdy firmy energetyczne były zmuszone dotować górnictwo.
Drewno jako tradycyjny materiał opałowy nie straciło na znaczeniu, ale w warunkach rynkowej konkurencji przegrywa. Jeden z większych producentów energii w Polsce, choć dysponuje jednym z największych w Europie rębaków do drewna, nie używa go, bo przy obecnych cenach nie opłaca mu się palić krajowym drewnem, gdyż biomasa z Ukrainy jest dla niego bardziej opłacalną opcją.
– Dojdzie do katastrofy, gdy w świetle obowiązujących przepisów za drewno energetyczne będzie też uważane pełnowartościowe drewno z punktu widzenia przetwórców drewna, a wysuwane przez urzędników Lasów Państwowych argumenty, jakoby ich działania są skutkiem nieodbierania drewna przez przemysł, aby zapobiec deprecjacji, są kłamstwem potwierdzającym brak należytej staranności w zarządzaniu majątkiem ogólnonarodowym – przestrzega Roman Malicki, prezes PKN EPAL w „Pulsie Biznesu”.
Stąd wspólne wystąpienie stowarzyszeń krajowego przemysłu drzewnego do ministra klimatu, dowodzące, że do produkcji przemysłowej może być również wykorzystywane drewno gorszej jakości, tylko kwestią do rozwiązania pozostaje jego cena oraz ustalenie odpowiednich do jakości form obmiaru takiego surowca. Wszak nawet pozostałości produkcyjne w postaci trocin, wiórów, zrębków, zrzynów również stanowią pełnowartościowy surowiec. Marnotrawstwem będzie przeznaczenie na cele energetyczne jakiegokolwiek materiału drzewnego, który może być wykorzystywany jako surowiec do dalszego przerobu w przemyśle przetwórczym.
– Naszym zdaniem – piszą w liście – niedopuszczalny jest proponowany zapis zawarty w projekcie ustawy o zmianie Ustawy o odnawialnych źródłach energii z 27 maja 2020 r., zezwalający na subwencjonowane spalanie właściwie każdego rodzaju drewna, wykorzystywanego do tej pory przez przemysł płytowy, celulozowy, producentów palet i galanterii ogrodowej, jedynie z wyłączeniem drewna tartacznego i przeznaczonego na sklejki lub okleinę. Proponujemy, aby skorzystać z definicji drewna energetycznego określonej w projekcie rozporządzenia dotyczącego cech jakościowo-wymiarowych drewna. Należałoby zachować wypracowaną definicję, która została szczegółowo przeanalizowana przez uczestników rynku drzewnego i jest zgodna z zasadą kaskadowego wykorzystania drewna, jak i hierarchią postępowania z odpadami. Należy też podkreślić, że obecne trudności w zbyciu drewna średniowymiarowego przez Lasy Państwowe wynikają ze zbyt wysokich cen, po jakich to drewno jest oferowane. Lasy Państwowe od wielu miesięcy nie podejmują jakichkolwiek rozmów mających na celu poprawę możliwości i warunków zbytu drewna.
Trwanie obecnej władzy, która u progu 2016 r., w wypowiedziach Jadwigi Emilewicz zapewniała, że rozumie problemy branży drzewnej i że będzie je próbowała rozwiązać, zgodnie z ekonomiczną logiką, niestety, już nie stwarza jakiejkolwiek nadziei. Poszerzając tytuł jednej z publikacji „Lasy Państwowe niszczą polski przemysł drzewny”, należałoby dodać: „ze wsparciem polskiego rządu”.
~tekst i fot. Janusz Bekas