Najpierw restrykcyjna polityka walki z pandemią, później tzw. kryzys kontenerowy i gwałtowny skok kosztów transportu, następnie hamowanie chińskiej gospodarki. Minione trzy lata to niełatwy czas dla polskich firm prowadzących biznes z kontrahentami z Państwa Środka. To jednak dobra okazja, aby czerpać wiedzę z doświadczenia i wiedzy rynkowych praktyków.
Jakie lekcje warto odrobić w rozliczeniach transakcji z partnerami z Chin?
Pierwsza lekcja: polscy przedsiębiorcy wciąż zbyt rzadko sięgają po wsparcie, gdy trzeba rozłożyć transakcje na chińskim rynku na czynniki pierwsze. Nie robiąc tego, firmy tracą wymierne środki. Od kolegów z zespołu China Initiatives oraz Oddziału w Hongkongu często słychać, że polskie firmy wciąż nie zawsze potrafią skutecznie wpłynąć na chińskich partnerów w takich kwestiach, jak: sposób zapłaty, termin płatności, rodzaj waluty transakcyjnej oraz instytucja płatnicza lub bank, które mają realizować rozliczenia – tak aby ich warunki były korzystne.
Druga lekcja brzmi: w handlu na odległych rynkach, w tym również z Chinami, płynność liczy się podwójnie. Zgodnie z powiedzeniem „cash is king” tylko z zabezpieczoną płynnością, z metaforyczną gotówką w ręce można podejmować szybkie decyzje o transakcji, np. o zakupie towarów i ich załadunku na statek – niestety, zamrażając kapitał w towarze na wiele tygodni. Dodatkowo chińscy dostawcy w wielu branżach mogą pozwolić sobie na to, by wybierać tych, którzy zapłacą najszybciej.
W wielu branżach wciąż nie ma alternatywy dla kontrahentów z Chin. Konkurencja na tamtejszym rynku jest bardzo duża i ciągle rośnie. Dodatkowo – co pokazał kryzys kontenerowy sprzed dwóch lat czy obowiązująca jeszcze do początku br. polityka tamtejszych władz „zero COVID” – handel mogą poważnie zaburzyć różne czynniki, których nie doświadczamy wewnątrz UE.
Jakie ryzyko może wciąż towarzyszyć rozliczeniom z Chinami?
Chiny to rynek, który w licznych branżach wyznacza już trendy na świecie. I sprawne oraz bezpieczne operowanie na nim (często dużymi kwotami) wymaga wiedzy. Przykład: niewiele działów handlowych firm, które zaczynają współpracę z chińskimi partnerami, zdaje sobie sprawę np. z tego, że tamtejsze banki potrafią odmówić przyjęcia środków, bo nie znają banku lub instytucji płatniczej, która zrealizowała transakcję. Bywają też niezwykle wymagające w kwestiach związanych z dokumentacją.
Warto również profesjonalnie zarządzać ryzykiem kursowym, na które narażeni są zarówno importerzy, jak i eksporterzy. Zmienność na rynku finansowym ogranicza możliwość precyzyjnego oszacowania kosztów po stronie importera oraz marży po stronie eksportera. Wielu przedsiębiorców odczuło w ostatnich latach, że ryzyko kursowe to element wymagający nie tylko ich uwagi, ale przede wszystkim praktycznych umiejętności w zarządzaniu nim i w stosowaniu narzędzi zabezpieczających. W handlu z Chinami nadal dominuje dolar, który przez 2 lata po rozpoczęciu pandemii znacznie zyskał na wartości, a od kilku miesięcy stopniowo się osłabia. Ma to istotne konsekwencje dla bezpieczeństwa transakcji i wysokości zysku.
Przede wszystkim przedsiębiorcy powinni zdać sobie sprawę z tego, że kluczowa dla nich jest znana z góry finalna kwota transakcji, wyrażona w złotych. Niezależnie od wybranej waluty pewność w rozliczeniach w walutach obcych daje zabezpieczenie kursu danej waluty na określony wcześniej okres, czyli tzw. kontakty forward. Dzięki nim polski importer nie zostanie zaskoczony wzrostem kosztów wynikającym ze zmiany kursu walutowego. A eksporter będzie w stanie z wyprzedzeniem oszacować poziom przychodów, a więc również – marży.
Czy są możliwe transakcje w innych walutach?
W rozliczeniach z kontrahentami z Chin dominuje dolar, a kolejne miejsce zajmuje euro. Widać jednak sukcesywnie rosnącą rolę juana. Według danych SWIFT umacnia on swoją pozycję, jego udział w międzynarodowej wymianie walutowej wzrósł z 4,3 proc. w 2019 r. do 7 proc. w 2022 r.
Można zaobserwować, że przedsiębiorcy z Chin coraz częściej udostępniają juany jako jedną z możliwych walut rozliczeń. Coraz częstszą praktyką jest też to, że dają polskim importerom wybór między euro, dolarem a juanem. To trend widoczny od czasów pandemii. Chiny chcą umacniać swoje znaczenie w światowej gospodarce, a jednym z kluczowych elementów tego planu jest wzrost liczby transakcji w juanach.
W efekcie zmienia się też świadomość chińskich dostawców, którzy jeszcze kilka lat temu byli przekonani, że rozliczanie eksportu w juanach może na przykład uniemożliwić skorzystanie z ulg podatkowych z tytułu eksportu. Dlatego wybierali przede wszystkim dolary, których kurs względem juana ulega jednak niemałym wahaniom.
Znane są sytuacje, w których chiński dostawca podnosił cenę wyrażoną w dolarach, tłumacząc to niekorzystną dla siebie zmianą kursu juana do dolara. Takie praktyki nie sprzyjają rozwojowi dobrych relacji handlowych. Ale jednocześnie obawa chińskiego partnera o zmianę kursu juana do dolara to dobry pretekst do rozmowy o przejściu do rozliczeń w juanie. W ten sposób chińska firma uniknie ryzyka walutowego, a polski importer może być pewny umówionej ceny, która nie będzie modyfikowana przy każdej zmianie kursu dolara.
Najlepiej zapewnić sobie wybór pomiędzy dolarem, euro a juanem oraz nawiązać współpracę z instytucją finansową, która zapewni serwis transakcyjny na najwyższym poziomie we wszystkich tych walutach. Mając do wyboru trzy warianty cenowe u chińskiego dostawcy (w dolarze, euro i juanie) – w wielu przypadkach najkorzystniejsze okazuje się rozliczenie w chińskiej walucie. Warto jednak pamiętać, że sytuacja na rynku walutowym jest zmienna, i porównywać opłacalność wyboru dla transakcji SPOT oraz forward od razu po otrzymaniu cen od dostawcy.
~Autorem tekstu jest Jakub Makurat country manager Ebury na Polskę, Czechy, Słowację i kraje bałtyckie